Poranek
był dla niego udręką. Od kilku minut starał się zadzwonić pod numer, który
udało mu się zdobyć od Bisci. Prawda była taka, że niechętnie mu go dała, ale
obiecał oddać przysługę, więc wtedy już chętnie przystała na jego warunki. Miał
numer, miał komórkę, ale nie miał odwagi. Wiedział, że musi zamknąć ten
rozdział w swoim życiu, tylko nie wiedział, w jaki sposób ma to uczynić.
- Cholera! Raz kozie śmierć! –
Wybrał numer, a następnie zaczął czekać, aż ktoś odbierze. Jeden sygnał, dwa
sygnały … Coraz bardziej napięcie rosło, a on sam ledwo wytrzymywał w
niepewności.
- Słucham? – Usłyszał po drugiej stronie kobiecy głos.
- Udało się!!! – W umyśle krzyczał z radości i dumy. – Witam. Mam na
imię Gajeel Redfox. Kiedyś pracowaliśmy troszkę na Komisariacie Fairy Tail.
- Ten, co się bał piłki mechanicznej? – zapytała złośliwie Levy
McGarden.
- Tak – odpowiedział jej,
przewracając oczami.
- W jakiej sprawie dzwonisz i skąd masz mój numer? – Gajeel wręcz
zadrżał słysząc jej pytanie.
- Dostałem numer od jednej z
twoich koleżanek, a dzwonię w bardzo ważnej sprawie. – Wziął głęboki oddech.
Nie wiedział, jak może umówić się z nią na spotkanie. – Chciałbym się z tobą
spotkać i porozmawiać o sprawie niecierpiącej zwłoki
- Ty … - zaczęła swoją wypowiedź, a następnie zaczęła się zastanawiać
- … zakochałeś się mnie? –
- Że co? – Gajeel na zaś
sprawdził, czy niczego przez przypadek nie włączył rozmawiając z panią patolog.
– Możesz powtórzyć? – poprosił ją grzecznie.
- Spotkam się z tobą, gdzie chcesz? – Olała pytanie Redfoxa, który
coraz bardziej zaczął się denerwować.
- Już wolałbym walczyć z całym gangiem narkotykowym niż rozmawiać z tą
kobietą – pomyślał chłopak, będąc na granicy zdrowego rozsądku. – Mogę się
spotkać wszędzie, tylko czy tobie pasuje?
- Może być w parku, za jakiej pół godziny? – zaproponowała mu
dziewczyna. – Pasuje ci? – W
rzeczywistości mógł być gotowy na to spotkanie w każdej chwili, jednak
wiedział, że to od niej zależy kiedy i gdzie się spotkają.
- Jasne, będę na czas. – Po tych
słowach po prostu rozłączył się. I tak był dumny ze swoich poczynań. Nie
spodziewał się, że tak długo może uda mu się rozmawiać z Levy. – Cholera … udało mi się. Ale co ja jej teraz
powiem? – Wiedział, że w tej chwili nie może się nad tym zbytnio zastanawiać.
Dopiero podczas rozmowy dowie się, jak daleko sięga jego odwaga.
***
Levy
przyszła na ustaloną godzinę, wystrajając się tak bardzo, że mogłaby zyskać
miano Królowej Przebieńców na Balu Halloweenowym. Jednak powód takiego wyglądu
był dość prosty. Była przekonana, że wie, po co Gajeel chce się z nią spotkać.
- On na pewno chce mi wyznać
miłość – powtarzała sobie, co chwilę. –
Mam nadzieję, że ten strój go odstraszy.
- Zgadzam się z tobą. – Nagle
usłyszała za sobą głos. Odwróciła się i zobaczyła stojącego za nią Redfoxa,
który szczerzył się do niej w szerokim uśmiechu, dokładnie przyglądając się
każdemu calu jej ubioru. – Kto by pomyślał, że chowasz coś takiego pod kitlem?
- Lubię … taki styl –
odpowiedziała niepewnie, kołysząc się na nogach. – Jaki wstyd!! – powtarzała cały czas w myślach, jednak na zewnątrz
starała się zachować powagę i spokój. – To, o czym ze mną chciałeś pogadać? –
Chciała od razu przejść do sedna, by móc jak najszybciej uciec z tego miejsca.
- Dobrze. Może usiądziemy? –
zaproponował jej, widząc pustą ławkę.
- Pewnie – odpowiedziała cicho i
spokojnie, jednak w myślach krzyczała z bólu, gdyż wysokie szpilki już zdążyły
jej zedrzeć niezły kawałek skóry.
- Jejku. – Nagłe słowa Gajeela
zdziwiły ją. – Jesteś tak mała, że te narzędzia zbrodni – pokazał palcem na jej
buty – nawet nie sprawiają, że robisz się wyższa.
- Wredny jesteś! – Uderzyła go w
ramię, gdy już siadali na ławkę.
- A ja myślałem, że o tej porze
roku nie ma komarów – zażartował złośliwie z dziewczyny. – Głupku! Pamiętaj, po co tu przyszedłeś! – skarcił samego siebie. –
Chciałem z tobą, o czymś porozmawiać, ale nie wiem, od czego mam zaczął. –
Przeczesał swoje włosy ręką.
- Najlepiej od początku –
zaproponowała mu nieśmiało niebieskowłosa.
- Czy …
- Chyba mi się nie oświadczy?! – pomyślała McGarden.
- Czy twój ojciec była agentem
FBI, który został zamordowany czternaście lat temu? – Gajeel odetchnął z ulgą.
Udało mu się wypełnić pierwszą część zadania.
- SKĄD O TYM WIESZ!? – Dziewczyna
wstała, a następnie wrzasnęła na cały park. Ludzie zaczęli oglądać się za
siebie, szepcąc coś po cichu.
- Chciałem dalej powiedzieć, więc
proszę uspokój się, bo to jeszcze nic. – Nie chciał dłużej przeciągać tej
farsy. – Prawda musi ujrzeć światło dzienne. To mój ojciec…. On był
szantażowany przez Acnologię i to on zabił twoich rodziców.
- Ja … Dlaczego? – Upadła na
kolana. Łzy zaczęły spływać po jej bladych policzkach. Jej całe ciało drżało z
przerażenia. – Jejku… - Przełknęła głośno ślinę. – Chciałam się dowiedzieć, kto
zabił moich rodziców, ale nikt nie chciał mi tego powiedzieć, a sama nie mogłam
odkryć prawdy, a teraz… tak nagle … Dziękuję.
- Czemu to mówisz? – Gajeel nie
rozumiał jej zachowania. – Przecież jestem synem mordercy twoich rodziców.
Muszę odkupić winy MOJEGO OJCA!
- Nic nie rozumiesz… - Zaczęła
kręcić głową, powoli wstając. – Nikt nie powiedział, że mój ojciec nie zostałby
zamordowany przez kogoś innego. Nikt nie powiedział, że bym miała normalne,
szczęśliwe życie. Ja przeżyłam i jestem wdzięczna mojemu przybranemu ojcu i
Bogu, że mi dał szansę na życie. Nie chcę teraz niszczyć twojego życia, bo ty
nie masz prawa nosić krwi na rękach, która została pochowana razem z twoim
ojcem.
- Więc… O Jezu! – Odetchnął z
ulgą. Nie spodziewał się, że taką drogę obierze ta rozmowa. Bał się, że Levy
może chcieć zemsty, jednak jego obawy były niesłuszne.
- Ale… - zaczęła mówić, podnosząc
palec wskazujący na wysokość barku - … musisz jakoś zrekompensować ten strach i
wstyd, który przez ciebie przeszłam.
- Co? Ja nic … - Nie zdążył
dokończyć, gdyż dziewczyna zatkała mu palcem usta.
- Nie masz wyboru! – Uśmiechnęła
się do niego szeroko. – Jutro, o … dziewiętnastej idziemy na randkę. Kino,
kolacja, a potem pokaz fajerwerków na Starówce! Masz się nie spóźnić.
- Że co? – TO przerażenie było
widoczne w oczach Redfoxa. – Ty żartujesz?
- Nie! – krzyknęła, powoli się od
niego oddalając. - Spotkamy się w tym miejscu. Masz się nie spóźnić! – Zaczęła
do niego machać, a po chwili znikła tuż za budynkiem kancelarii prawniczej. –
Cholera! – Gdy Gajeel jej nie widział złapała się za czerwone policzki. – Ja to
zrobiłam? – Nie wierzyła samej sobie. – Jaki on przystojny, ja chyba … nie… -
Potrząsnęła głową, próbując nie dopuścić do siebie TAKICH myśli.
***
Dareg
Froze [Frozen?] siedział wygodnie na swojej kanapie, co chwilę popijając najlepszą
szkocką. Wciąż czekał, aż nastanie odpowiednia godzina, by doprowadzić plan
sprzed lat do końca. Nie bał się, nie miał wątpliwości. Był pewien, że chce
dopuścić się rzeczy, która spowoduje łzy u dziewczyny, która była dla niego
najważniejsza na świecie.
Spojrzał
do szklanki. Była pusta. Pod nosem zaśmiał się,
a następnie wstał, uznając pustą szklankę za znak. Nałożył na siebie
płaszcz, wziął paczkę z kluczami i wyszedł ze swojego apartamentu, kierując się
w stronę dawnej rezydencji Heartfiliów. Wiedział, kogo może tam zastać, jednak
musiał zaryzykować. Czas naglił, coraz więcej trupów sypało się po drodze, a
życie Lucy było w jeszcze większym zagrożeniu. Nie miał wyboru. TEN czas
nadszedł. Miał szansę, by jeszcze zawrócić. Jednak nie chciał. Szedł pewnie
ulicami Magnolii, wiedząc, że nie może jechać samochodem. Droga pomiędzy jego
mieszkaniem, a dawnym domem była dosyć długa, dlatego samo przejście zajmowało
ponad godzinę.
- Chyba wskazówka mojego zegara
przestaje bić… - Uśmiechnął się delikatnie, gdy zobaczył wyłaniającą się za
rogu rezydencję. Wziął głęboki oddech, a następnie zaczął iść podjazdem. Z
niewiadomych powodów nie ukrywał się. – Może jednak nie ma tu nikogo? – zapytał
samego siebie, mając lekką nadzieję, że akcja przebiegnie jeszcze lepiej niż
sądził. – No … - Nie dokończył. Poczuł lekkie ukłucie w szyję. Lekko dotknął
obolałe miejsce. Poczuł, że w jego skórę jest wbita mała strzałka. Uśmiechnął
się delikatnie, a następnie upadł na kamienną drogę.
***
- Giń… - chwila
ciszy. STRZAŁ. Dziewczyna zachwiała się, łapiąc się ręką za krwawiącą ranę. Jej
ciało wygięło się, następnie wpadając do niezbyt wielkiej rzeczki, która
zaczęła ją prowadzić prosto do morza.
- Lucy nic ci
nie jest? – Do blondynki podszedł Laxus, który w ostatniej chwili przybył na
miejsce zdarzenia. – Całe szczęście, że nie usłyszała mnie.
- Ona… - wzięła
głęboki oddech - … nie żyje? – Spojrzała mu prosto w oczy.
- Nie wiem.
Zaczęły się roztopy, więc możliwe, że utopiła się. – Nie chciał w tej sytuacji
jej okłamywać, dlatego zdecydował się jej powiedzieć prawdę.
- Skąd
wiedziałeś, że tu będziemy? – Lucy nadal nie mogła zrozumieć, jak w takim
miejscu znalazł się Dreyar.
- Nie
wiedziałem. – Dziewczyna zaczęła rękawem ocierać łzy, próbując nie płakać przy
informatyku. – Mirajene nie żyje, a ja od początku podejrzewałem Lisannę, cały
czas coś mi nie pasowało. Jezu. – Przeczesał ręką włosy. – Gdyby Cana nie
postawiła mnie do pionu, to bym nadal siedział zapłakany i czekał na jakiś cud.
Chodźmy stąd lepiej.
- A policja,
karetka, straż? Cokolwiek? – Nie chciała wstać, wciąż za bardzo była
wstrząśnięta tym, co się stało.
- Lisanna
pracowała dla Acnologii? – Lucy kiwnęła głową. – A myślisz, że co nam da
szukanie jej ciała, skoro mogą ją uznać za …
- Zamknij się! –
przerwała mu ostro dziewczyna. – Nie słyszałeś tego. Ona tak cierpiała, że w
pewnym momencie załamała się. Nie potrafiła odróżnić dobra od zła, a ty mi
mówisz, że ona nie zasługuje na normalne, ludzkie … śledztwo, zachowanie…
- I co im
powiesz? Najprawdopodobniej to, co Lisanna chciała zrobić w twoim przypadku.
Zastanów się. Nawet jeśli przeżyła piekło… Tak wiele osób to też dotyczy, ale
oni nie stali bestiami, które zabiją ot tak. – Laxus wciąż starał się ją
przekonać.
- Dlaczego tak
bardzo chcesz, by jej nie odnaleźli? – Nie wierzyła, że rozmawia z policjantem,
z kimś kto powinien stać na straży prawa.
- Ja strzelałem.
Ja zabiłem już drugą Strauss. Tylko tym razem tą złą. Ty wiesz kim ona była?
- A co mnie to
obchodzi? – odpowiedziała mu szczerze.
- Prawnuczką
pierwszego komisarza Fairy Tail. Mavis Vermilion. I jeśli dobrze patrzeć na
drzewo genealogiczne, to również jest to twoja prababka. – Lucy była zdziwiona
tym, co słyszy od Laxusa.
- Ale moja matka
była adoptowana, więc…
- Była, ale twoi
dziadkowie pracowali, jako agenci FBI, więc dzięki pewnej osobie mogłem coś
takiego znaleźć. – Cisza. Lucy nic nie chciała mu odpowiedzieć. Czuł się coraz
bardziej nieswojo i niepewnie. Wziął głęboki oddech. – Pytałaś mnie
„Dlaczego?”. Nie wiem, po prostu tak postępuję. Może boję się. A co jeśli
wyjdzie, że ona była kimś ważnym i będą zabijać wszystkich po kolei z zemsty?
- Może i masz
racje. – Powoli zaczęła wstawać. Próbowała zebrać w sobie odwagę, jednak
przychodziło jej to z coraz większym trudem. – Jednak pomimo wszystko … Nadal
nie sądzę, że zasłużyła, na coś takiego.
– Zrobiła pierwszy krok do przodu.
- Gdyby nie
przypadek, to twoje ciało, by się teraz tam znajdowało.
- Pamiętasz… -
odwróciła się w jego stronę - … jak przyszedłeś do mnie, by zostawić klucz,
który należał do twojej matki? – Uśmiechnęła się delikatnie. – Powinnam wtedy
się domyśleć. Ty jesteś typem człowieka, który mając jakiś cel, próbuje zaćmić
inne sprawy. Chciałeś rodziny, więc po prostu odrzuciłeś sprawę zniknięcia
swojej matki. Pragniesz spokoju, więc zostawiasz tak Lisannę. – Palcem wskazała
na płynącą wodę. – Jesteś po prostu tchórzem. Wiem, uratowałeś mi życie, więc
muszę oddać tą przysługę. Nikomu nie powiem, o tym, co się tu wydarzyło, ale pamiętaj…
To będzie cię prześladować do końca życia. – Nie wiedziała, kiedy znowu łzy
zaczęły spływać jej po policzkach. Nie chciała tego. Umysł jej podpowiadał, że
Laxus ma rację, jednak serce było przeciwne jemu. Dlatego to tak bolało, gdy
szła w stronę samochodu, by odjechać i wrócić do swojego mieszkania. – Natsu! –
przypomniała sobie nagle. Wyjęła z kieszeni telefon i napisała do niego
wiadomość „Żyję, ale musimy porozmawiać po twojej zmianie”. Chwilę zawahała się
przed wysłaniem wiadomości. Wzięła kilka głębokich oddechów, a następnie dopisała
„Kocham cię!”. Uśmiechnęła się szeroko, wciąż mając mokre policzki od łez.
Pokręciła głową, wsiadła do samochodu i odjechała, wcześniej ostatni raz
spoglądając na kolejne miejsce, będące symbolem cierpienia. Cierpienia
spowodowanego przez jej ojca.
***
Lucy odeszła z miejsca
zdarzenia, jednak Laxus wciąż tkwił na tym moście spoglądając na płynącą
rzeczkę. Wzrok miał skupiony w jednym punkcie. Sam nie wiedział dlaczego? Może
chciał trochę pomyśleć, zastanowić się nad słowami, które wypowiedziała Heartfilia.
Coraz bardziej zastanawiając się był pewien, że ma rację.
- Może jej ciało, o coś się zaczepiło? Może
umiera w agonii? A co jeśli tonie? – Te pytania, wciąż tkwiły w jego
głowie. Nie mógł się ich pozbyć. Chciał odejść, ale nogi nie pozwalały mu zrobić
kroku na przód. – CHOLERA!!! – wrzasnął na cały las, a następnie wyjął z
kieszeni telefon.
- Witam. Tu Gildarts Clive z komisariatu Fairy
Tail. Słucham? – odebrał szef Dreyara.
- Cześć staruchu
… mam problem – Słowa ciężko mu przechodziły przez gardło.
- Co się stało, że dzwonisz, Laxus? – zapytał
zaniepokojonym głosem rudowłosy.
- Zabiłem
Lisannę, albo nie jestem tego pewien. Czy możecie przyjechać z psami i
sprawdzić?
- Możesz … powtórzyć? – Gildarts nie był
pewien, czy dobrze zrozumiał słowa Dreyara. – Zabiłeś … Lisannę? – zapytał przyciszonym głosem.
- Ona należała
do Acnologii, próbowała zabić Lucy, bo uważała ją przyczynę wszystkich
problemów, ale udało mi się dotrzeć przed czasem i uratować Heartfilię, jednak
… Lisanna wpadła do rzeki i nie wiem czy umarła. – Starał się, jak tylko mógł,
dobrze wytłumaczyć sytuację swojemu przełożonemu.
- Nie do końca rozumiem, ale przyjadę z
kilkoma ludźmi z psami tropiącymi. Jeśli się okaże, że żyje to dobrze, jeśli
nie … coś wykombinujemy. Możesz trafić do więzi…
- Zapominasz, że
jeśli nie żyje, to oznacza, że jestem podwójnym mordercą - przerwał mu Laxus. – Nie chcę trafić do
więzienia, ale jeśli tak się stanie, to najwyraźniej na to zasłużyłem.
- Przestań dzieciaku. To nie była twoja wina.
To ONE były tymi złymi. Nie tylko zabijały czy krzywdziły innych. One będę cię
prześladować do końca życia. – Clive starał się dotrzeć do jego rozumu,
pragnął go jeszcze uratować. Nie chciał, by chłopak cierpiał, tak jak on, przez
całe życie, z winy drugiej osoby.
- Dziękuję za
wszystko. – Rozłączył się, a następnie odetchnął z ulgą. Dotknął ręką
delikatnie miejsce, w którym znajdowało się serce. – Naprawdę mniej boli …
***
Lucy otworzyła drzwi swojego
mieszkania, a następnie weszła do środka, by rozłożyć się na kanapie i chwilę
odetchnąć. Po tym, co się wydarzyło wiedziała, że nigdy nie będzie mogła
prowadzić w miarę normalnego życia. Chciała rodziny, ciepła, spokoju, jednak na
każdym roku przytrafiały jej się sytuacje, które szły od razu do półki
„NieDoZapomnienia”. To wszystko sprawiało, że miała dość. Chciała się od uwolnić
od koszmarów przeszłości i obrazów teraźniejszości.
- Co mam zrobić?
– Zadała sobie to pytanie na głos. Wiedziała, że nie znajdzie tak łatwo
odpowiedzi, jednak była świadoma tego, że musi spróbować coś zmienić. Zamknęła
oczy, a następnie zaczęła myśleć. – Nie! – krzyknęła, otwierając oczy. – To się
nadaje na powieść, a nie na rozwiązanie problemów. Ha – zaśmiała się cicho. –
Ile to już minęło od kiedy przyszłam do komisariatu, by zebrać dane do książki?
A coś napisałam? – Wstała i poszła do swojej sypialni, w której trzymała laptop
przeznaczony wyłącznie dla jej twórczości. Usiadła wygodnie na łóżku,
podłączyła urządzenie do gniazda i włączyła. Z uśmiechem na twarzy patrzyła na
„strony”, które kiedyś udało jej się napisać. – A co mi szkodzi? – Trochę
pomachała dłońmi, a następnie wzięła się do pisania, które miało przede
wszystkim zabić czas. – Na pewno z Natsu coś razem wymyślimy … Dareg Froze czy
Frozen? – zaczęła się zastanawiać. – Nie ważne. – Uśmiechnęła się od ucha do
ucha, a następnie zaczęła stukać w klawisze laptopa, tworząc wreszcie książkę,
którą od tak dawna chciała napisać.
Godziny mijały tak szybko, że
Lucy nawet nie zorientowała się, że zaczęła dochodzić już piętnasta godzina.
Była szczęśliwa. Wiedziała, że już niedługo i Natsu wróci ze swojej zmiany.
Pomimo tego, że wcześniej wstydziła się tego, co z nim zrobiła, to teraz
traktowała tamtą noc inaczej.
- Ojejku., ale
się rozpisałam. – Dla niej nie był to tracony czas. Mogła oderwać się od
minionych wydarzeń i chociaż na chwilę o nich zapomnieć. – Klucze! –
przypomniała sobie, że chciała je przynieść i pokazać Natsu, by oboje mogli
znaleźć tajną kryjówkę jej matki, w której mógł się znajdować dziwny dokument.
Podeszła do szafy, w której
miała, przyklejony do ścianki, plik z kluczami. Ręką zaczęła sięgać po
przedmioty, jednak gdy tylko dotknęła miejsca, w którym jak była przekonana, że
schowała klucze, znajdowała się tylko prostokątna karta. Z przerażeniem
oderwała ją i wyciągnęła do światła. Ku jej zaskoczeniu w dłoni trzymała
kopertę, która była zaadresowana do niej. Nadawcą był nie kto inny jak jej
kuzyn, który podpisał się „ Dareg Froze
„N” „. Nie zastanawiała się. Szybko otworzyła ją i wyjęła ze środka list.
Już gdy tylko zaczęła czytać, wiedziała, że nie może on oznaczać nic dobrego.
- Dzisiaj …
jutro… - przypomniała sobie rozmowę z Lokim. Upadła na kolana, kolejny raz,
tego dnia, wylewając łzy. – Dlaczego!? – wrzeszcząc uderzała pięściami o
podłogę.
***
Powoli zaczął podnosić powieki.
Świat wokół niego, zdawał się wciąż wirować, jednak zmysły powoli zaczęły
wracać do normy. Mógł już poczuć, że nie jest w stanie poruszyć rękoma, czy
nogami, gdyż był przywiązany do jakiegoś krzesła.
- Wygodnie? –
usłyszał pytanie wypowiadane z przeogromną drwiną.
Zaczął się rozglądać.
Zobaczył, że siedzi w małej altance, która znajdowała się wewnątrz ogrodu.
Dawniej należała ona do Layli, która została wybudowana przez jej przyrodnich
rodziców na jej czternaste urodziny. A teraz? Dumnie na ławeczce siedział Jude
Heartfilia, uśmiechając się szeroko do pokonanego Darega.
- Trochę ciasno.
- Wiedział, że i on musi się odegrać.
Jude’a jednak to nawet nie ruszało. Z uśmiechem na twarzy, podniósł do góry
wszystkie klucze, które były potrzebne, aby otworzyć skrytkę z dokumentem.
- Layla naprawdę
była geniuszem, ale wraz z jej śmiercią ten geniusz także odszedł. - Wstał i
podszedł do kamiennej fontanny, która znajdowała się dokładnie po środku
altanki. – Ile ja się tego naszukałem? – Dareg wiedział, co to oznacza.
Wiedział, czym jest to miejsce. Jude spojrzał na pojemnik, gdzie zbierała się
woda, powoli odpływająca do kanalizacji. Na niej unosiły się sztuczne płatki
róż, które po chwili zostały zrzucone przez Heartfilię. – Nie chciałem, by ktoś
inny TO zauważył. Woda strasznie powoli odpływa, bo kanalizacja jest malutka… -
Wziął rurkę, która leżała na ławeczce, a następnie zaczął odpompowywać wodę.
Gdy wewnątrz nic nie było, zaczął delikatnie macać po „kamiennym spodzie”,
który w rzeczywistości był tylko kamuflażem, dla małych płyteczek, które pod
większym naciskiem ulegały i delikatnie przesuwały się. – Powiem szczerze, że
wybrała naprawdę idealny moment, by to zamontować. Zapewne wtedy, kiedy była w
ciąży. Dobry plan mieliście, ale … ile ryzyka? Czy się nie zatka, czy ktoś nie
zauważy? No, ale pierwsza zasada … jeśli chcesz coś schować, to zostaw to
prawie na widoku. – Gdy już wszystkie otwory na klucze zostały ukazane Jude
odszedł od swojego dzieła i podszedł do Darega. – I co powiesz? Nie zapytasz,
dlaczego jeszcze żyjesz?
- Chcesz mieć
dowód swojej potęgi, dlatego nie ma tu strażnika. Nie ma tu nikogo. Chcesz
pokazać swoją władzę człowiekowi, który odebrał ci wszystko – odpowiedział za
niego Dareg. – Naprawdę jesteś potworem. Nawet większym niż twój ojciec…
Ciąg dalszy nastąpi
Tak dla
przypomnienia, jeszcze 2 rozdziały i KONIEC J Tak, więc komentujcie,
bo na tym blogu już więcej okazji nie będziecie mieli, by to zrobić. Następny
rozdział za tydzień, w piątek J
Jest! Pierwsza!
OdpowiedzUsuńUff... Już myślałam, że Lisanna na serio strzeliła do Lucy. Na szczęście Laxus przybył z odsieczą.
Nie mogę uwierzyć, że jeszcze zostały dwa rozdziały i koniec. :'( Ja nie chcę T_T
Pozdrawiam
No to tak symbolicznie: DRUGA!
OdpowiedzUsuńJesu serio się bałam ze chcesz zabić Lucy. Ale miałam nadzieje ze jednak nie i się udało.
Świetny rozdział troszkę krótki (albo tylko mi się tak wydaje bo szybko mi się czytało?) ale wiem ze masz kilka blogów i dożo do pisania to nie narzekam ;-)
Ah ten niedługo się kończy. Szkoda. Taki fajny. Wszystko przemyślane jak zawsze.
Będzie mi brakowało tego bloga.
Ok podsumowując rozdział był super tak jak inne. Z jednej strony chce już następny a z 2 nie bo wtedy szybciej będzie koniec.
Przesyłam dużo weny i chęci do pisania :-)
Dłuższy niż ostatnio, ale fakt. Mi też się szybko sprawdzało i przyjemnie, więc chyba był dobry :)
UsuńSzkoda ze to juz prawie koniec ;_; Rozdział świetny, przyjemnie się czytało i co nieco wyjaśniło^^ Nie mogę się doczekać randki Levy i Gajella :3 Ściskam, pozdrawiam i weny życzę~!
OdpowiedzUsuńJa nee~
Reinu~
super rozdział czekam na next ;-)
OdpowiedzUsuńDużo weny i pozdr. :-D
Jupi coś tak podejrzewałam że to Laxus strzeli w Lisannę...
OdpowiedzUsuńZ rozdziału jestem bardzo zadowolona. Szkoda tylko że muszę TAK długo czekać :(
Rozdział bomba... ja myślałam że to Lucy została zabita. Nic dodać nic ująć. :D
OdpowiedzUsuńJa już posrana, że Lucy nie żyje... Koniec dochodzi coraz bliżej
OdpowiedzUsuńJa nie chcę :(
Rozdział super! Czekam już na kolejny ^^ - Misio *3*
Rozdział świetny!!!!!! Najlepszy fanfiction jakiego czytałam!!!!!!!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że to nie Lucy :3
OdpowiedzUsuńAkurat słuchałam mojej ukochanej piosenki z Higurasza i stwierdziłam, że ten fragment nawet całkiem pasuje do jego historii:
"Uzasadnij czemu nie zaakceptować tej drogi
lub osądź mnie za bycie winnym tych wszystkich nieuleczalnych grzechów".
Ogólnie smutno mi, że opowiadanko już się kończy :/ Pewnie w następnym wszystko się rozstrzygnie.
Już smutam :'(
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń*historii Laxusa
UsuńJEEEEEEEEEEST! LUCY ŻYJE!
OdpowiedzUsuńtyle emocji, koniec coraz bliżej
ja nie chcęęęęę T3T
no ale cóż moja opinia:
* rozdział świetny, tak jak każdy
* nie za długi nie za krótki rozdział
w sumie to najlepsze opowiadanie jakie czytałam :)
dziś miał być rozdział i co *płacze* ciekawość mnie zżera
OdpowiedzUsuńJak ktoś polubił moją stronę na facebooku ten wie, że rozdział będzie do 21, bo jest długi i ciężko się go sprawdza :)
UsuńDlaczego nie pomyślałam o Laxusie?... A może pomyślałam, ale nie pamiętam? xD Wydaje mi się, że wieki nie czytałam twoich rozdziałów, tyle się u mnie ostatnio działo... No ale przejdźmy do rozdziału ;>
OdpowiedzUsuńJak to już dziś komuś napisałam, jeżeli coś jest słabe, to autorowi o tym pisze, ale z przymrużonym okiem. A gdy się czepiam szczegółów, to znaczy że uważam opowiadanie za na prawdę dobre. Ty jesteś tą, u której będę czepiać się drobnostek :D
Ogólnie motyw z Laxusem był bardzo dobry, ale jego rozmowa z Lucy wydawała mi się chaotyczna. Wszystko zrozumiałam, dialog był bardzo ... taki życiowy i nawet powiem że ruszający za serce, ale zdziebka narwany :P Za to już od telefonu do Gildartsa, a nawet wiadomości Lucy do Natsu ("kocham cię *.*" xD) jakby wszystko wróciło do normalnego rytmu :P I w ogóle ten telefon do Gildzia był fajny :D Klimatyczny.
... Zapomniałam o Levy i Gajeelu. Kurde, laska mnie rozbraja xD Waliła takimi konkretami, że się nieźle przy tym uśmiałam. No i fajnie, że dziewczyna nie czuje do niego urazy, no ale w końcu to nie jego wina. Ale wiadomo jak to czasem bywa... Gdzieś człowiek czasem źle lokuje swoje złe emocje :/
A wiesz, tak ostatnio myślałam o tym opowiadaniu i zdałam sobie sprawę, że Lucy miała książkę pisać, ale ten wątek poszedł w odstawkę. Czyżbyś zapomniała - pomyślałam sobie. A tu jaka niespodzianka xDDD Fajnie, naprawdę fajnie ^.^ Już sobie Lucynka książkę pisze, cała happy bo zaraz Natsiasty ze zmiany wróci, a tu ta-daaam, zamiast kluczyków znalazła karteczkę od Darega ^.^
Muszę przyznać, że po tych wszystkich rozdziałach przywiązałam się i bardzo polubiłam Froze..n? xD
Może dlatego wzmianki z nim czyta mi się tak dobrze. A może dlatego, że tobie one wychodzą tak świetnie? Znów wprawiłaś mnie w klimat, gdy Dareg popijał najlepszą szkocką, a potem pieszo przemierzał miasto... A ta strzałka w szyi, czo ten Jude, od amazonek się uczył ? xDDD
No i ta końcówka... na prawdę sprytnie. I wszystko było tak blisko... I jeszcze te zaczepki słowne xD
Czuć że zbliża się wszystko do najważniejszego punktu wydarzeń. Jest napięcie :D
Rozpisałam się, a jeszcze jeden rozdział czeka :P
Wiem, że rozmowa LxL (jak pasuje) była chaotyczna, ale trochę chciałam żeby tak wyszło. Bądź co bądź wiele się wydarzyło. No, ale mogło coś tam mi nie wyjść. Wiesz jak to czasami z weną jest. Dzięki, że mnie trochę krytykujesz, ja się nie obrażam :) No i cieszę się, że reszta fragmentów jakoś wyszła, a co do książki Lucy. Nie chciałam by ją pisała, bo wiele się w jej życiu wydarzyło, więc dopiero teraz zdecydowałam się na taki krok. I Dareg ... ja też go polubiłam ;) Ale teraz się tak boję, co powiesz na temat kolejnego rozdziału :( :( :(
UsuńLxL xD Faktycznie pasuje bardzo xD
UsuńI może ciut chaotycznie tamten fragment wyszedł, ale nadrobiło bardzo sensownymi dialogami. Reakcja Lucy na to wszystko, jak i Laxusa... wyszło bardzo realnie i życiowo wręcz :D I proszę, moich słów nie odbieraj jako krytyki, tylko jako moje malutkie, mało znaczące spostrzeżenia :P Poza tym, zawsze to piszę w dobrej wierze, z resztą wiem że ty to wiesz xD Ja też jestem zawsze rad z tego, kiedy napiszesz mi o takich swoich spostrzeżeniach, wiem wtedy na co mam na przyszłość uważać :P I spoko, podejrzewałam z lekka tożsamość Darega, więc jak przeczytałam następny rozdział byłam zachwycona :D Nigdzie chyba nie przeczytałam o tak fajnym przedstawieniu osobowości tej właśnie osoby :3 (nie piszę imienia by nie spoilerować przypadkiem tym, którzy jeszcze najnowszego rozdziału nie czytali xD)
Ja ogólnie lubię tę postać. Nie wiem, czemu ale czytając FT szkoda mi go, dlatego chciałam stworzyć właśnie taką jego wersje ;) I naprawdę dziękuję ci za spostrzeżenia, bo one mi też pomagają. Dzięki nim uczę się i miło mi, że moje tobie też pomagają ;)
UsuńLevy na szczęście nie chowa urazy do Gajeela. Nawet umówiła się z nim na randke ^^
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że Laxus zdążył na czas! Lucy żyje! :') Szkoda mi tylko informatyka, bo na pewno te wspomnienia będą go prześladować :(
Ja po prostu wiedziałam, że Lisanna pracowała dla Acnologi, czyli ojca Lucy. Jak przeżyła (w co wątpie) to niech zgnije w więzieniu -.-
Tak się zaczytałam, że nie zauważyłam, że zbliżam się do końca T.T Ja chce więcej!