piątek, 29 sierpnia 2014

Odcinek 37 - Więzi rodzinne ukrywane przez lata

            Poranek był dla niego udręką. Od kilku minut starał się zadzwonić pod numer, który udało mu się zdobyć od Bisci. Prawda była taka, że niechętnie mu go dała, ale obiecał oddać przysługę, więc wtedy już chętnie przystała na jego warunki. Miał numer, miał komórkę, ale nie miał odwagi. Wiedział, że musi zamknąć ten rozdział w swoim życiu, tylko nie wiedział, w jaki sposób ma to uczynić.
- Cholera! Raz kozie śmierć! – Wybrał numer, a następnie zaczął czekać, aż ktoś odbierze. Jeden sygnał, dwa sygnały … Coraz bardziej napięcie rosło, a on sam ledwo wytrzymywał w niepewności.
- Słucham? – Usłyszał po drugiej stronie kobiecy głos.
- Udało się!!! – W umyśle krzyczał z radości i dumy. – Witam. Mam na imię Gajeel Redfox. Kiedyś pracowaliśmy troszkę na Komisariacie Fairy Tail.
- Ten, co się bał piłki mechanicznej? – zapytała złośliwie Levy McGarden.
- Tak – odpowiedział jej, przewracając oczami.
- W jakiej sprawie dzwonisz i skąd masz mój numer? – Gajeel wręcz zadrżał słysząc jej pytanie.
- Dostałem numer od jednej z twoich koleżanek, a dzwonię w bardzo ważnej sprawie. – Wziął głęboki oddech. Nie wiedział, jak może umówić się z nią na spotkanie. – Chciałbym się z tobą spotkać i porozmawiać o sprawie niecierpiącej zwłoki
- Ty … - zaczęła swoją wypowiedź, a następnie zaczęła się zastanawiać - … zakochałeś się mnie? –
- Że co? – Gajeel na zaś sprawdził, czy niczego przez przypadek nie włączył rozmawiając z panią patolog. – Możesz powtórzyć? – poprosił ją grzecznie.
- Spotkam się z tobą, gdzie chcesz? – Olała pytanie Redfoxa, który coraz bardziej zaczął się denerwować.
- Już wolałbym walczyć z całym gangiem narkotykowym niż rozmawiać z tą kobietą – pomyślał chłopak, będąc na granicy zdrowego rozsądku. – Mogę się spotkać wszędzie, tylko czy tobie pasuje?
- Może być w parku, za jakiej pół godziny? – zaproponowała mu dziewczyna. – Pasuje ci? – W rzeczywistości mógł być gotowy na to spotkanie w każdej chwili, jednak wiedział, że to od niej zależy kiedy i gdzie się spotkają.
- Jasne, będę na czas. – Po tych słowach po prostu rozłączył się. I tak był dumny ze swoich poczynań. Nie spodziewał się, że tak długo może uda mu się rozmawiać z Levy.  – Cholera … udało mi się. Ale co ja jej teraz powiem? – Wiedział, że w tej chwili nie może się nad tym zbytnio zastanawiać. Dopiero podczas rozmowy dowie się, jak daleko sięga jego odwaga.

***

            Levy przyszła na ustaloną godzinę, wystrajając się tak bardzo, że mogłaby zyskać miano Królowej Przebieńców na Balu Halloweenowym. Jednak powód takiego wyglądu był dość prosty. Była przekonana, że wie, po co Gajeel chce się z nią spotkać.
- On na pewno chce mi wyznać miłość – powtarzała sobie, co chwilę.  – Mam nadzieję, że ten strój go odstraszy.
- Zgadzam się z tobą. – Nagle usłyszała za sobą głos. Odwróciła się i zobaczyła stojącego za nią Redfoxa, który szczerzył się do niej w szerokim uśmiechu, dokładnie przyglądając się każdemu calu jej ubioru. – Kto by pomyślał, że chowasz coś takiego pod kitlem?
- Lubię … taki styl – odpowiedziała niepewnie, kołysząc się na nogach. – Jaki wstyd!! – powtarzała cały czas w myślach, jednak na zewnątrz starała się zachować powagę i spokój. – To, o czym ze mną chciałeś pogadać? – Chciała od razu przejść do sedna, by móc jak najszybciej uciec z tego miejsca.
- Dobrze. Może usiądziemy? – zaproponował jej, widząc pustą ławkę.
- Pewnie – odpowiedziała cicho i spokojnie, jednak w myślach krzyczała z bólu, gdyż wysokie szpilki już zdążyły jej zedrzeć niezły kawałek skóry.
- Jejku. – Nagłe słowa Gajeela zdziwiły ją. – Jesteś tak mała, że te narzędzia zbrodni – pokazał palcem na jej buty – nawet nie sprawiają, że robisz się wyższa.
- Wredny jesteś! – Uderzyła go w ramię, gdy już siadali na ławkę.
- A ja myślałem, że o tej porze roku nie ma komarów – zażartował złośliwie z dziewczyny. – Głupku! Pamiętaj, po co tu przyszedłeś! – skarcił samego siebie. – Chciałem z tobą, o czymś porozmawiać, ale nie wiem, od czego mam zaczął. – Przeczesał swoje włosy ręką.
- Najlepiej od początku – zaproponowała mu nieśmiało niebieskowłosa.
- Czy …
- Chyba mi się nie oświadczy?! – pomyślała McGarden.
- Czy twój ojciec była agentem FBI, który został zamordowany czternaście lat temu? – Gajeel odetchnął z ulgą. Udało mu się wypełnić pierwszą część zadania.
- SKĄD O TYM WIESZ!? – Dziewczyna wstała, a następnie wrzasnęła na cały park. Ludzie zaczęli oglądać się za siebie, szepcąc coś po cichu.
- Chciałem dalej powiedzieć, więc proszę uspokój się, bo to jeszcze nic. – Nie chciał dłużej przeciągać tej farsy. – Prawda musi ujrzeć światło dzienne. To mój ojciec…. On był szantażowany przez Acnologię i to on zabił twoich rodziców.
- Ja … Dlaczego? – Upadła na kolana. Łzy zaczęły spływać po jej bladych policzkach. Jej całe ciało drżało z przerażenia. – Jejku… - Przełknęła głośno ślinę. – Chciałam się dowiedzieć, kto zabił moich rodziców, ale nikt nie chciał mi tego powiedzieć, a sama nie mogłam odkryć prawdy, a teraz… tak nagle … Dziękuję.
- Czemu to mówisz? – Gajeel nie rozumiał jej zachowania. – Przecież jestem synem mordercy twoich rodziców. Muszę odkupić winy MOJEGO OJCA!
- Nic nie rozumiesz… - Zaczęła kręcić głową, powoli wstając. – Nikt nie powiedział, że mój ojciec nie zostałby zamordowany przez kogoś innego. Nikt nie powiedział, że bym miała normalne, szczęśliwe życie. Ja przeżyłam i jestem wdzięczna mojemu przybranemu ojcu i Bogu, że mi dał szansę na życie. Nie chcę teraz niszczyć twojego życia, bo ty nie masz prawa nosić krwi na rękach, która została pochowana razem z twoim ojcem.
- Więc… O Jezu! – Odetchnął z ulgą. Nie spodziewał się, że taką drogę obierze ta rozmowa. Bał się, że Levy może chcieć zemsty, jednak jego obawy były niesłuszne.
- Ale… - zaczęła mówić, podnosząc palec wskazujący na wysokość barku - … musisz jakoś zrekompensować ten strach i wstyd, który przez ciebie przeszłam.
- Co? Ja nic … - Nie zdążył dokończyć, gdyż dziewczyna zatkała mu palcem usta.
- Nie masz wyboru! – Uśmiechnęła się do niego szeroko. – Jutro, o … dziewiętnastej idziemy na randkę. Kino, kolacja, a potem pokaz fajerwerków na Starówce! Masz się nie spóźnić.
- Że co? – TO przerażenie było widoczne w oczach Redfoxa. – Ty żartujesz?
- Nie! – krzyknęła, powoli się od niego oddalając. - Spotkamy się w tym miejscu. Masz się nie spóźnić! – Zaczęła do niego machać, a po chwili znikła tuż za budynkiem kancelarii prawniczej. – Cholera! – Gdy Gajeel jej nie widział złapała się za czerwone policzki. – Ja to zrobiłam? – Nie wierzyła samej sobie. – Jaki on przystojny, ja chyba … nie… - Potrząsnęła głową, próbując nie dopuścić do siebie TAKICH myśli.

***

            Dareg Froze [Frozen?] siedział wygodnie na swojej kanapie, co chwilę popijając najlepszą szkocką. Wciąż czekał, aż nastanie odpowiednia godzina, by doprowadzić plan sprzed lat do końca. Nie bał się, nie miał wątpliwości. Był pewien, że chce dopuścić się rzeczy, która spowoduje łzy u dziewczyny, która była dla niego najważniejsza na świecie.
            Spojrzał do szklanki. Była pusta. Pod nosem zaśmiał się,  a następnie wstał, uznając pustą szklankę za znak. Nałożył na siebie płaszcz, wziął paczkę z kluczami i wyszedł ze swojego apartamentu, kierując się w stronę dawnej rezydencji Heartfiliów. Wiedział, kogo może tam zastać, jednak musiał zaryzykować. Czas naglił, coraz więcej trupów sypało się po drodze, a życie Lucy było w jeszcze większym zagrożeniu. Nie miał wyboru. TEN czas nadszedł. Miał szansę, by jeszcze zawrócić. Jednak nie chciał. Szedł pewnie ulicami Magnolii, wiedząc, że nie może jechać samochodem. Droga pomiędzy jego mieszkaniem, a dawnym domem była dosyć długa, dlatego samo przejście zajmowało ponad godzinę.
- Chyba wskazówka mojego zegara przestaje bić… - Uśmiechnął się delikatnie, gdy zobaczył wyłaniającą się za rogu rezydencję. Wziął głęboki oddech, a następnie zaczął iść podjazdem. Z niewiadomych powodów nie ukrywał się. – Może jednak nie ma tu nikogo? – zapytał samego siebie, mając lekką nadzieję, że akcja przebiegnie jeszcze lepiej niż sądził. – No … - Nie dokończył. Poczuł lekkie ukłucie w szyję. Lekko dotknął obolałe miejsce. Poczuł, że w jego skórę jest wbita mała strzałka. Uśmiechnął się delikatnie, a następnie upadł na kamienną drogę.

***

- Giń… - chwila ciszy. STRZAŁ. Dziewczyna zachwiała się, łapiąc się ręką za krwawiącą ranę. Jej ciało wygięło się, następnie wpadając do niezbyt wielkiej rzeczki, która zaczęła ją prowadzić prosto do morza.
- Lucy nic ci nie jest? – Do blondynki podszedł Laxus, który w ostatniej chwili przybył na miejsce zdarzenia. – Całe szczęście, że nie usłyszała mnie.
- Ona… - wzięła głęboki oddech - … nie żyje? – Spojrzała mu prosto w oczy.
- Nie wiem. Zaczęły się roztopy, więc możliwe, że utopiła się. – Nie chciał w tej sytuacji jej okłamywać, dlatego zdecydował się jej powiedzieć prawdę.
- Skąd wiedziałeś, że tu będziemy? – Lucy nadal nie mogła zrozumieć, jak w takim miejscu znalazł się Dreyar.
- Nie wiedziałem. – Dziewczyna zaczęła rękawem ocierać łzy, próbując nie płakać przy informatyku. – Mirajene nie żyje, a ja od początku podejrzewałem Lisannę, cały czas coś mi nie pasowało. Jezu. – Przeczesał ręką włosy. – Gdyby Cana nie postawiła mnie do pionu, to bym nadal siedział zapłakany i czekał na jakiś cud. Chodźmy stąd lepiej.
- A policja, karetka, straż? Cokolwiek? – Nie chciała wstać, wciąż za bardzo była wstrząśnięta tym, co się stało.
- Lisanna pracowała dla Acnologii? – Lucy kiwnęła głową. – A myślisz, że co nam da szukanie jej ciała, skoro mogą ją uznać za …
- Zamknij się! – przerwała mu ostro dziewczyna. – Nie słyszałeś tego. Ona tak cierpiała, że w pewnym momencie załamała się. Nie potrafiła odróżnić dobra od zła, a ty mi mówisz, że ona nie zasługuje na normalne, ludzkie … śledztwo, zachowanie…
- I co im powiesz? Najprawdopodobniej to, co Lisanna chciała zrobić w twoim przypadku. Zastanów się. Nawet jeśli przeżyła piekło… Tak wiele osób to też dotyczy, ale oni nie stali bestiami, które zabiją ot tak. – Laxus wciąż starał się ją przekonać.
- Dlaczego tak bardzo chcesz, by jej nie odnaleźli? – Nie wierzyła, że rozmawia z policjantem, z kimś kto powinien stać na straży prawa.
- Ja strzelałem. Ja zabiłem już drugą Strauss. Tylko tym razem tą złą. Ty wiesz kim ona była?
- A co mnie to obchodzi? – odpowiedziała mu szczerze.
- Prawnuczką pierwszego komisarza Fairy Tail. Mavis Vermilion. I jeśli dobrze patrzeć na drzewo genealogiczne, to również jest to twoja prababka. – Lucy była zdziwiona tym, co słyszy od Laxusa.
- Ale moja matka była adoptowana, więc…
- Była, ale twoi dziadkowie pracowali, jako agenci FBI, więc dzięki pewnej osobie mogłem coś takiego znaleźć. – Cisza. Lucy nic nie chciała mu odpowiedzieć. Czuł się coraz bardziej nieswojo i niepewnie. Wziął głęboki oddech. – Pytałaś mnie „Dlaczego?”. Nie wiem, po prostu tak postępuję. Może boję się. A co jeśli wyjdzie, że ona była kimś ważnym i będą zabijać wszystkich po kolei z zemsty?
- Może i masz racje. – Powoli zaczęła wstawać. Próbowała zebrać w sobie odwagę, jednak przychodziło jej to z coraz większym trudem. – Jednak pomimo wszystko … Nadal nie sądzę, że  zasłużyła, na coś takiego. – Zrobiła pierwszy krok do przodu.
- Gdyby nie przypadek, to twoje ciało, by się teraz tam znajdowało.
- Pamiętasz… - odwróciła się w jego stronę - … jak przyszedłeś do mnie, by zostawić klucz, który należał do twojej matki? – Uśmiechnęła się delikatnie. – Powinnam wtedy się domyśleć. Ty jesteś typem człowieka, który mając jakiś cel, próbuje zaćmić inne sprawy. Chciałeś rodziny, więc po prostu odrzuciłeś sprawę zniknięcia swojej matki. Pragniesz spokoju, więc zostawiasz tak Lisannę. – Palcem wskazała na płynącą wodę. – Jesteś po prostu tchórzem. Wiem, uratowałeś mi życie, więc muszę oddać tą przysługę. Nikomu nie powiem, o tym, co się tu wydarzyło, ale pamiętaj… To będzie cię prześladować do końca życia. – Nie wiedziała, kiedy znowu łzy zaczęły spływać jej po policzkach. Nie chciała tego. Umysł jej podpowiadał, że Laxus ma rację, jednak serce było przeciwne jemu. Dlatego to tak bolało, gdy szła w stronę samochodu, by odjechać i wrócić do swojego mieszkania. – Natsu! – przypomniała sobie nagle. Wyjęła z kieszeni telefon i napisała do niego wiadomość „Żyję, ale musimy porozmawiać po twojej zmianie”. Chwilę zawahała się przed wysłaniem wiadomości. Wzięła kilka głębokich oddechów, a następnie dopisała „Kocham cię!”. Uśmiechnęła się szeroko, wciąż mając mokre policzki od łez. Pokręciła głową, wsiadła do samochodu i odjechała, wcześniej ostatni raz spoglądając na kolejne miejsce, będące symbolem cierpienia. Cierpienia spowodowanego przez jej ojca.

***

                  Lucy odeszła z miejsca zdarzenia, jednak Laxus wciąż tkwił na tym moście spoglądając na płynącą rzeczkę. Wzrok miał skupiony w jednym punkcie. Sam nie wiedział dlaczego? Może chciał trochę pomyśleć, zastanowić się nad słowami, które wypowiedziała Heartfilia. Coraz bardziej zastanawiając się był pewien, że ma rację.
- Może jej ciało, o coś się zaczepiło? Może umiera w agonii? A co jeśli tonie? – Te pytania, wciąż tkwiły w jego głowie. Nie mógł się ich pozbyć. Chciał odejść, ale nogi nie pozwalały mu zrobić kroku na przód. – CHOLERA!!! – wrzasnął na cały las, a następnie wyjął z kieszeni telefon.
- Witam. Tu Gildarts Clive z komisariatu Fairy Tail. Słucham? – odebrał szef Dreyara.
- Cześć staruchu … mam problem – Słowa ciężko mu przechodziły przez gardło.
- Co się stało, że dzwonisz, Laxus? – zapytał zaniepokojonym głosem rudowłosy.
- Zabiłem Lisannę, albo nie jestem tego pewien. Czy możecie przyjechać z psami i sprawdzić?
- Możesz … powtórzyć? – Gildarts nie był pewien, czy dobrze zrozumiał słowa Dreyara. – Zabiłeś … Lisannę? – zapytał przyciszonym głosem.
- Ona należała do Acnologii, próbowała zabić Lucy, bo uważała ją przyczynę wszystkich problemów, ale udało mi się dotrzeć przed czasem i uratować Heartfilię, jednak … Lisanna wpadła do rzeki i nie wiem czy umarła. – Starał się, jak tylko mógł, dobrze wytłumaczyć sytuację swojemu przełożonemu.
- Nie do końca rozumiem, ale przyjadę z kilkoma ludźmi z psami tropiącymi. Jeśli się okaże, że żyje to dobrze, jeśli nie … coś wykombinujemy. Możesz trafić do więzi…
- Zapominasz, że jeśli nie żyje, to oznacza, że jestem podwójnym mordercą  - przerwał mu Laxus. – Nie chcę trafić do więzienia, ale jeśli tak się stanie, to najwyraźniej na to zasłużyłem.
- Przestań dzieciaku. To nie była twoja wina. To ONE były tymi złymi. Nie tylko zabijały czy krzywdziły innych. One będę cię prześladować do końca życia. – Clive starał się dotrzeć do jego rozumu, pragnął go jeszcze uratować. Nie chciał, by chłopak cierpiał, tak jak on, przez całe życie, z winy drugiej osoby.
- Dziękuję za wszystko. – Rozłączył się, a następnie odetchnął z ulgą. Dotknął ręką delikatnie miejsce, w którym znajdowało się serce. – Naprawdę mniej boli …

***

                  Lucy otworzyła drzwi swojego mieszkania, a następnie weszła do środka, by rozłożyć się na kanapie i chwilę odetchnąć. Po tym, co się wydarzyło wiedziała, że nigdy nie będzie mogła prowadzić w miarę normalnego życia. Chciała rodziny, ciepła, spokoju, jednak na każdym roku przytrafiały jej się sytuacje, które szły od razu do półki „NieDoZapomnienia”. To wszystko sprawiało, że miała dość. Chciała się od uwolnić od koszmarów przeszłości i obrazów teraźniejszości.
- Co mam zrobić? – Zadała sobie to pytanie na głos. Wiedziała, że nie znajdzie tak łatwo odpowiedzi, jednak była świadoma tego, że musi spróbować coś zmienić. Zamknęła oczy, a następnie zaczęła myśleć. – Nie! – krzyknęła, otwierając oczy. – To się nadaje na powieść, a nie na rozwiązanie problemów. Ha – zaśmiała się cicho. – Ile to już minęło od kiedy przyszłam do komisariatu, by zebrać dane do książki? A coś napisałam? – Wstała i poszła do swojej sypialni, w której trzymała laptop przeznaczony wyłącznie dla jej twórczości. Usiadła wygodnie na łóżku, podłączyła urządzenie do gniazda i włączyła. Z uśmiechem na twarzy patrzyła na „strony”, które kiedyś udało jej się napisać. – A co mi szkodzi? – Trochę pomachała dłońmi, a następnie wzięła się do pisania, które miało przede wszystkim zabić czas. – Na pewno z Natsu coś razem wymyślimy … Dareg Froze czy Frozen? – zaczęła się zastanawiać. – Nie ważne. – Uśmiechnęła się od ucha do ucha, a następnie zaczęła stukać w klawisze laptopa, tworząc wreszcie książkę, którą od tak dawna chciała napisać.
                  Godziny mijały tak szybko, że Lucy nawet nie zorientowała się, że zaczęła dochodzić już piętnasta godzina. Była szczęśliwa. Wiedziała, że już niedługo i Natsu wróci ze swojej zmiany. Pomimo tego, że wcześniej wstydziła się tego, co z nim zrobiła, to teraz traktowała tamtą noc inaczej. 
- Ojejku., ale się rozpisałam. – Dla niej nie był to tracony czas. Mogła oderwać się od minionych wydarzeń i chociaż na chwilę o nich zapomnieć. – Klucze! – przypomniała sobie, że chciała je przynieść i pokazać Natsu, by oboje mogli znaleźć tajną kryjówkę jej matki, w której mógł się znajdować dziwny dokument.
                  Podeszła do szafy, w której miała, przyklejony do ścianki, plik z kluczami. Ręką zaczęła sięgać po przedmioty, jednak gdy tylko dotknęła miejsca, w którym jak była przekonana, że schowała klucze, znajdowała się tylko prostokątna karta. Z przerażeniem oderwała ją i wyciągnęła do światła. Ku jej zaskoczeniu w dłoni trzymała kopertę, która była zaadresowana do niej. Nadawcą był nie kto inny jak jej kuzyn, który podpisał się „ Dareg Froze „N” „. Nie zastanawiała się. Szybko otworzyła ją i wyjęła ze środka list. Już gdy tylko zaczęła czytać, wiedziała, że nie może on oznaczać nic dobrego.
- Dzisiaj … jutro… - przypomniała sobie rozmowę z Lokim. Upadła na kolana, kolejny raz, tego dnia, wylewając łzy. – Dlaczego!? – wrzeszcząc uderzała pięściami o podłogę.

***

                  Powoli zaczął podnosić powieki. Świat wokół niego, zdawał się wciąż wirować, jednak zmysły powoli zaczęły wracać do normy. Mógł już poczuć, że nie jest w stanie poruszyć rękoma, czy nogami, gdyż był przywiązany do jakiegoś krzesła.
- Wygodnie? – usłyszał pytanie wypowiadane z przeogromną drwiną.
                  Zaczął się rozglądać. Zobaczył, że siedzi w małej altance, która znajdowała się wewnątrz ogrodu. Dawniej należała ona do Layli, która została wybudowana przez jej przyrodnich rodziców na jej czternaste urodziny. A teraz? Dumnie na ławeczce siedział Jude Heartfilia, uśmiechając się szeroko do pokonanego Darega.
- Trochę ciasno. -  Wiedział, że i on musi się odegrać. Jude’a jednak to nawet nie ruszało. Z uśmiechem na twarzy, podniósł do góry wszystkie klucze, które były potrzebne, aby otworzyć skrytkę z dokumentem.
- Layla naprawdę była geniuszem, ale wraz z jej śmiercią ten geniusz także odszedł. - Wstał i podszedł do kamiennej fontanny, która znajdowała się dokładnie po środku altanki. – Ile ja się tego naszukałem? – Dareg wiedział, co to oznacza. Wiedział, czym jest to miejsce. Jude spojrzał na pojemnik, gdzie zbierała się woda, powoli odpływająca do kanalizacji. Na niej unosiły się sztuczne płatki róż, które po chwili zostały zrzucone przez Heartfilię. – Nie chciałem, by ktoś inny TO zauważył. Woda strasznie powoli odpływa, bo kanalizacja jest malutka… - Wziął rurkę, która leżała na ławeczce, a następnie zaczął odpompowywać wodę. Gdy wewnątrz nic nie było, zaczął delikatnie macać po „kamiennym spodzie”, który w rzeczywistości był tylko kamuflażem, dla małych płyteczek, które pod większym naciskiem ulegały i delikatnie przesuwały się. – Powiem szczerze, że wybrała naprawdę idealny moment, by to zamontować. Zapewne wtedy, kiedy była w ciąży. Dobry plan mieliście, ale … ile ryzyka? Czy się nie zatka, czy ktoś nie zauważy? No, ale pierwsza zasada … jeśli chcesz coś schować, to zostaw to prawie na widoku. – Gdy już wszystkie otwory na klucze zostały ukazane Jude odszedł od swojego dzieła i podszedł do Darega. – I co powiesz? Nie zapytasz, dlaczego jeszcze żyjesz?
- Chcesz mieć dowód swojej potęgi, dlatego nie ma tu strażnika. Nie ma tu nikogo. Chcesz pokazać swoją władzę człowiekowi, który odebrał ci wszystko – odpowiedział za niego Dareg. – Naprawdę jesteś potworem. Nawet większym niż twój ojciec…
Ciąg dalszy nastąpi

Tak dla przypomnienia, jeszcze 2 rozdziały i KONIEC J Tak, więc komentujcie, bo na tym blogu już więcej okazji nie będziecie mieli, by to zrobić. Następny rozdział za tydzień, w piątek J


20 komentarzy:

  1. Jest! Pierwsza!
    Uff... Już myślałam, że Lisanna na serio strzeliła do Lucy. Na szczęście Laxus przybył z odsieczą.
    Nie mogę uwierzyć, że jeszcze zostały dwa rozdziały i koniec. :'( Ja nie chcę T_T
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. No to tak symbolicznie: DRUGA!
    Jesu serio się bałam ze chcesz zabić Lucy. Ale miałam nadzieje ze jednak nie i się udało.
    Świetny rozdział troszkę krótki (albo tylko mi się tak wydaje bo szybko mi się czytało?) ale wiem ze masz kilka blogów i dożo do pisania to nie narzekam ;-)
    Ah ten niedługo się kończy. Szkoda. Taki fajny. Wszystko przemyślane jak zawsze.
    Będzie mi brakowało tego bloga.

    Ok podsumowując rozdział był super tak jak inne. Z jednej strony chce już następny a z 2 nie bo wtedy szybciej będzie koniec.
    Przesyłam dużo weny i chęci do pisania :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dłuższy niż ostatnio, ale fakt. Mi też się szybko sprawdzało i przyjemnie, więc chyba był dobry :)

      Usuń
  3. Szkoda ze to juz prawie koniec ;_; Rozdział świetny, przyjemnie się czytało i co nieco wyjaśniło^^ Nie mogę się doczekać randki Levy i Gajella :3 Ściskam, pozdrawiam i weny życzę~!
    Ja nee~
    Reinu~

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział czekam na next ;-)
    Dużo weny i pozdr. :-D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jupi coś tak podejrzewałam że to Laxus strzeli w Lisannę...
    Z rozdziału jestem bardzo zadowolona. Szkoda tylko że muszę TAK długo czekać :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział bomba... ja myślałam że to Lucy została zabita. Nic dodać nic ująć. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja już posrana, że Lucy nie żyje... Koniec dochodzi coraz bliżej
    Ja nie chcę :(
    Rozdział super! Czekam już na kolejny ^^ - Misio *3*

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny!!!!!! Najlepszy fanfiction jakiego czytałam!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiedziałam, że to nie Lucy :3

    Akurat słuchałam mojej ukochanej piosenki z Higurasza i stwierdziłam, że ten fragment nawet całkiem pasuje do jego historii:
    "Uzasadnij czemu nie zaakceptować tej drogi
    lub osądź mnie za bycie winnym tych wszystkich nieuleczalnych grzechów".

    Ogólnie smutno mi, że opowiadanko już się kończy :/ Pewnie w następnym wszystko się rozstrzygnie.
    Już smutam :'(

    OdpowiedzUsuń
  10. JEEEEEEEEEEST! LUCY ŻYJE!
    tyle emocji, koniec coraz bliżej
    ja nie chcęęęęę T3T
    no ale cóż moja opinia:
    * rozdział świetny, tak jak każdy
    * nie za długi nie za krótki rozdział
    w sumie to najlepsze opowiadanie jakie czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. dziś miał być rozdział i co *płacze* ciekawość mnie zżera

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ktoś polubił moją stronę na facebooku ten wie, że rozdział będzie do 21, bo jest długi i ciężko się go sprawdza :)

      Usuń
  12. Dlaczego nie pomyślałam o Laxusie?... A może pomyślałam, ale nie pamiętam? xD Wydaje mi się, że wieki nie czytałam twoich rozdziałów, tyle się u mnie ostatnio działo... No ale przejdźmy do rozdziału ;>
    Jak to już dziś komuś napisałam, jeżeli coś jest słabe, to autorowi o tym pisze, ale z przymrużonym okiem. A gdy się czepiam szczegółów, to znaczy że uważam opowiadanie za na prawdę dobre. Ty jesteś tą, u której będę czepiać się drobnostek :D
    Ogólnie motyw z Laxusem był bardzo dobry, ale jego rozmowa z Lucy wydawała mi się chaotyczna. Wszystko zrozumiałam, dialog był bardzo ... taki życiowy i nawet powiem że ruszający za serce, ale zdziebka narwany :P Za to już od telefonu do Gildartsa, a nawet wiadomości Lucy do Natsu ("kocham cię *.*" xD) jakby wszystko wróciło do normalnego rytmu :P I w ogóle ten telefon do Gildzia był fajny :D Klimatyczny.
    ... Zapomniałam o Levy i Gajeelu. Kurde, laska mnie rozbraja xD Waliła takimi konkretami, że się nieźle przy tym uśmiałam. No i fajnie, że dziewczyna nie czuje do niego urazy, no ale w końcu to nie jego wina. Ale wiadomo jak to czasem bywa... Gdzieś człowiek czasem źle lokuje swoje złe emocje :/
    A wiesz, tak ostatnio myślałam o tym opowiadaniu i zdałam sobie sprawę, że Lucy miała książkę pisać, ale ten wątek poszedł w odstawkę. Czyżbyś zapomniała - pomyślałam sobie. A tu jaka niespodzianka xDDD Fajnie, naprawdę fajnie ^.^ Już sobie Lucynka książkę pisze, cała happy bo zaraz Natsiasty ze zmiany wróci, a tu ta-daaam, zamiast kluczyków znalazła karteczkę od Darega ^.^
    Muszę przyznać, że po tych wszystkich rozdziałach przywiązałam się i bardzo polubiłam Froze..n? xD
    Może dlatego wzmianki z nim czyta mi się tak dobrze. A może dlatego, że tobie one wychodzą tak świetnie? Znów wprawiłaś mnie w klimat, gdy Dareg popijał najlepszą szkocką, a potem pieszo przemierzał miasto... A ta strzałka w szyi, czo ten Jude, od amazonek się uczył ? xDDD
    No i ta końcówka... na prawdę sprytnie. I wszystko było tak blisko... I jeszcze te zaczepki słowne xD
    Czuć że zbliża się wszystko do najważniejszego punktu wydarzeń. Jest napięcie :D
    Rozpisałam się, a jeszcze jeden rozdział czeka :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że rozmowa LxL (jak pasuje) była chaotyczna, ale trochę chciałam żeby tak wyszło. Bądź co bądź wiele się wydarzyło. No, ale mogło coś tam mi nie wyjść. Wiesz jak to czasami z weną jest. Dzięki, że mnie trochę krytykujesz, ja się nie obrażam :) No i cieszę się, że reszta fragmentów jakoś wyszła, a co do książki Lucy. Nie chciałam by ją pisała, bo wiele się w jej życiu wydarzyło, więc dopiero teraz zdecydowałam się na taki krok. I Dareg ... ja też go polubiłam ;) Ale teraz się tak boję, co powiesz na temat kolejnego rozdziału :( :( :(

      Usuń
    2. LxL xD Faktycznie pasuje bardzo xD
      I może ciut chaotycznie tamten fragment wyszedł, ale nadrobiło bardzo sensownymi dialogami. Reakcja Lucy na to wszystko, jak i Laxusa... wyszło bardzo realnie i życiowo wręcz :D I proszę, moich słów nie odbieraj jako krytyki, tylko jako moje malutkie, mało znaczące spostrzeżenia :P Poza tym, zawsze to piszę w dobrej wierze, z resztą wiem że ty to wiesz xD Ja też jestem zawsze rad z tego, kiedy napiszesz mi o takich swoich spostrzeżeniach, wiem wtedy na co mam na przyszłość uważać :P I spoko, podejrzewałam z lekka tożsamość Darega, więc jak przeczytałam następny rozdział byłam zachwycona :D Nigdzie chyba nie przeczytałam o tak fajnym przedstawieniu osobowości tej właśnie osoby :3 (nie piszę imienia by nie spoilerować przypadkiem tym, którzy jeszcze najnowszego rozdziału nie czytali xD)

      Usuń
    3. Ja ogólnie lubię tę postać. Nie wiem, czemu ale czytając FT szkoda mi go, dlatego chciałam stworzyć właśnie taką jego wersje ;) I naprawdę dziękuję ci za spostrzeżenia, bo one mi też pomagają. Dzięki nim uczę się i miło mi, że moje tobie też pomagają ;)

      Usuń
  13. Levy na szczęście nie chowa urazy do Gajeela. Nawet umówiła się z nim na randke ^^
    Jak dobrze, że Laxus zdążył na czas! Lucy żyje! :') Szkoda mi tylko informatyka, bo na pewno te wspomnienia będą go prześladować :(
    Ja po prostu wiedziałam, że Lisanna pracowała dla Acnologi, czyli ojca Lucy. Jak przeżyła (w co wątpie) to niech zgnije w więzieniu -.-
    Tak się zaczytałam, że nie zauważyłam, że zbliżam się do końca T.T Ja chce więcej!

    OdpowiedzUsuń

Byłeś, przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że ktoś coś napisał :)