Wracała do
swojego mieszkania tą samą trasą, którą wcześniej szła do dawnego „domu”. Czuła
się okropnie. Całe jej życie było zlepkiem niepowodzeń, a żeby było jeszcze
gorzej, ona sama niszczyła życie innym. Chciała, by to wszystko mogło się już
skończyć, ale nie wiedziała, jak może to uczynić. Miała marzenia, pragnienia i gdy już wydawało
jej się, że może żyć, tak jak chce, wszystko znowu się rozsypało i zniszczyło. Nie
mogła mieć swojego życia, gdyż wciąż na jej drodze stawały przeszkody, których
nie mogła pokonać tak łatwo.
Gdy dotarła
do swojego domu, postanowiła się pośpieszyć. Wiedziała, że nie ma czasu, a w
tym przypadku każda minuta się liczyła. Zakładnicy z banku, czy Erza… Wszyscy
byli zdani teraz jej łaskę.
- Dlaczego?! – Będąc w domu, upadła na podłogę, by oddać się
płaczu. Nie wytrzymywała tego. Potrzebowała kogoś, kto ją przytuli, pocieszy,
jednak taka osoba nie istniała. – Natsu… - o nim jedynie była w stanie myśleć,
lecz wiedziała, że oni sami oddalili się od siebie, niszcząc to, co mogło ich
łączyć. – Przepraszam! – chciała mu powiedzieć, ale jego nie było obok. Jej ból
był coraz większy i większy. Kiedyś myślała, że sama bez problemu wszystko
zniesie, jednak teraz nic nie wydawało się proste. – Muszę to dokończyć … -
powoli zaczęła się podnosić, by móc pójść do mieszkania Natsu. – Muszę zdobyć
ostatni klucz, by nikomu nic się nie stało. – Sama nie wiedziała, co robi. Z
jednej strony, chciała za wszelką cenę powstrzymać swojego „ojca”, z drugiej
czuła przeogromny ból, który nie pozwalał jej myśleć logicznie.
Tak, jak
ostatnio wyjęła klucz spod swojej wycieraczki i weszła do mieszkanie Natsu
Dragneela, by znaleźć i ukraść klucz należący do jego ojca. Szła powoli, nie
zwracając uwagi na to, czy ktoś może ją zauważyć, czy też nie. Miała tylko jeden cel, do którego musiała
dotrzeć. Jego sypialnia. Przytoczyła się i stanęła na jej środku.
- Gdzie może być ten klucz? – zapytała samej siebie,
rozglądając się dookoła. – Heh – zaśmiała się cicho. – Natsu nie ma nic po
Igneelu, więc … chyba, że.. – spojrzała na zawieszony nad drzwiami miecz.
Podeszła do niego, delikatnie podskoczyła, jednak to wciąż było dla niej za
wysoko. Wzięła stojący obok stołek i przestawiła go w miejsce, które
najbardziej jej pasowało. Weszła na niego i ponownie sięgnęła po broń, którą
zdjęła. Zeszła ze stołka, a następnie usiadła na łóżku. – Skąd ten pomysł? –
uśmiechnęła się delikatnie, a następnie zaczęła oglądać miecz. – Na pewno twój
ojciec ma klucz… Prawda? – wciąż dokładnie badała każdy zakamarek broni, jednak
w pewnym momencie poddała się i po prostu padła na łóżko. Patrzyła prosto na
sufit, zastanawiając się nad wszystkim, co się do tej pory wydarzyło. – Gdyby
był ze mną wtedy Natsu, to by wszystko inaczej się potoczyło…- rozmyślała nad
alternatywnymi wersjami wydarzeń, jednak w pewnym momencie zrozumiała, że czasu
się nie da cofnąć, ani tym bardziej zmienić tego, co było. – Rękojeść…- wtedy
podniosła się i spojrzała na miecz. Zaczęła dokładnie oglądać każdy milimetr
broni, aż natknęła się na cieniutką linię na rękojeści. Z całej siły pociągnęła
za nią, jednak ani trochę nie ruszyła, albo tak jej się wydawało, aż w pewnym
momencie broń po prostu poddała się, przez co Lucy poleciała prosto na łóżko. –
Udało się! – była zadowolona z siebie. Spojrzała wewnątrz otworzy, który powstał.
Odwróciła go w stronę łóżka, dzięki czemu po chwili ze środka wypadł złoty
klucz. – A więc jest! – mogła odetchnąć z ulgą. Nagle przypomniało jej się, że
nie wie, o której godzinie, może wrócić Natsu. Szybko podniosła się, odłożyła
wszystko na miejsce, a następnie pognała w stronę swojego mieszkania, wcześniej
zamykając drzwi Dragneela. – Mam już wszystkie klucze… - podeszła do swojej
skrytki, przyklejając ostatnią część. – I co mam teraz zrobić?! – usiadła na
swoim łóżku. – Mam je zanieść? – nieświadomie położyła się, a następnie
zamknęła na chwilę oczy.
Na kilka
minut przysnęła, jednak nagle obudził ją dźwięk telefonu. Wstała i podeszła,
aby odebrać.
- Słucham.
- Lucy? Tu Erza – słysząc głos dziewczyny,
ogromnie się zdziwiła, gdyż była przekonana, że Scarlet jest zakładnikiem. – Wiem, że jesteś zdziwiona moim telefonem,
ale… pomimo niechęci jaką do ciebie żyję, wiem, że nie mogę myśleć samolubnie. Wiem,
że w tej chwili masz zrobić coś strasznego, bo ktoś przetrzymuje mnie i ludzi w
banku, ale … mój porywacz właśnie popełnił samobójstwo, a co do banku. – Wzięła
głęboki wdech. – Lepiej obejrzyj
wiadomości.
- Erzo … Dziękuję i cieszę się, że nic ci nie jest. – Po
policzkach dziewczyny zaczęły spływać łzy.
- Proszę. Wiesz…
chciałabym cię znienawidzić, ale nie potrafię, bo jestem świadoma tego, że ty
pewnie cierpisz bardziej ode mnie. – Lucy nie mogła uwierzyć w słowa
dziewczyny. Była taka szczęśliwa, że w jakiś sposób Erza jej wybaczyła. – Muszę
kończyć… Policja pewnie zaraz przyjdzie mnie przesłuchać. – Rozłączyła się.
Lucy odłożyła słuchawkę. Chwilę zapatrzyła się w ścianę, a następnie upadła na
podłogę, głośno płacząc.
Chwyciła
pilot od telewizora, a następnie włączyła program, gdzie zazwyczaj są podawane
wiadomości.
- Podajemy informacje
z ostatnich minut. Napastnikami, którzy zabili wszystkich zakładników w banku
są Mirajene Strauss, Elfman Strauss, Sorano Aguria, Totomaru Kimitashi, Sol
Fladeri, Aria Airspade. Aż piątka… - Lucy nie była w stanie słuchać dalej.
Była wściekła. Jej ojciec kazał zamordować tych ludzi, jednak wciąż nie mogła
uwierzyć, że na jego zlecenie pracowała Mirajene i Elfman. Wtedy sobie
przypomniała moment, gdy chciała poszukać dokumentów. Nie przeszkodziła jej,
nie zrobiła nic. Ona wiedziała, że Lucy będzie rozmawiać z Makarovem i to ona
wiedziała, gdzie jadą z Natsu, kiedy chcieli przesłuchać panią Kolebko. Teraz
wszystko łączyło się w jedną całość. Wcześniej nie potrafiła tego dostrzec, ale
teraz? Każde wydarzenie wydawało się jej mieć sens, było w jakiś sposób
logiczne. Oprócz jednej rzeczy. Nie spodziewała się, że zdrajcą z
teraźniejszości jest Mira i Elfman.
Miała
trudną przed sobą decyzję. Nie wiedziała, co może zrobić i co nie narazi nikogo
więcej.
- Nie poradzę sobie sama. – Doszła do takiego wniosku, po
chwili rozmyślań.- POWIEM NATSU!!! – postanowiła nagle. – Powiem mu… - była
szczęśliwa. Przybliżyła swoje dłonie do twarzy, a następnie ścisnęła swoje
policzki. Uśmiechała się szeroko. Wstała, jednak nie zdążyła nawet dobrze
wyprostować, gdy nagle poczuła, że kręci jej się w głowie. Dłonią dotknęła
swojego czoła, a następnie upadła na podłogę, mdlejąc. Była zmęczona, natłok
emocji był dla niej zbyt duży. Po prostu tego nie wytrzymała.
Powoli
zaczęła się budzić, czując ból na całym swoim ciele. Nie mogła uwierzyć w to,
co się dzieje. Wstała, chwytając się za głowę. Delikatnie obróciła ciało, by
móc spojrzeć na zegarek, który wisiał tuż nad kuchenką. 11:30. Ta godzina nie
zaskoczyłaby jej tak bardzo, gdyby nie fakt, że było niesamowicie jasno. Zlękła
się swoich myśli, więc na ile dała radę, tak szybko pobiegła w stronę swojej
sypialni, gdzie leżała jej komórka. Spojrzała na podświetlony ekran. Mając
przerażenie w oczach, opuściła telefon na ziemię. Przespała całą noc, pomimo
tego, że postawiła iść i powiedzieć prawdę Natsu.
- Nie mogę teraz zmienić decyzji! – zacisnęła mocno pięść, a
następnie poszła się przebrać. Nie chciała nadal trwać w niepewności. Wyszła
szybko z mieszkania, kierując się na przeciwne drzwi. Zapukała. Czekała tupiąc
nogą o podłogę, jednak nikt nie przychodził. Mając jeszcze nadzieję nacisnęła
dzwonek, ale nadal nikt nie otwierał.
Jej umysł
ogarnął smutek. Powoli zaczęła się cofać w stronę swojego kącika, jednak będąc już
w progu zrozumiała, co tak naprawdę robi. To jej niezdecydowanie prowadziło ją
do klęsk, z którymi nie dawała sobie rady. To ona sama była przyczyną
niepowodzeń, które uważała za skutek działań osób drugich. Nie zdawała sobie
sprawy z tego, że to jej decyzje były pierwszym stopniem do nieszczęścia.
Upadła na
ziemię. Kropelki łez spadały powoli na dłoń dziewczyny, która już nie dawała
rady. Wiedziała, że kogoś potrzebuje. Osoby, którą oszukiwała, którą okradała.
Był dla niej kimś więcej niż kolegą czy przyjacielem. Wcześniej nie zdawała
sobie sprawy z tego, lecz w tym momencie powoli zaczęły do niej docierać
uczucia, które przez większość czasu dusiła w sobie.
- Muszę iść! – otarła rękawem bluzki swoje oczy – Na pewno
jest w pracy. – Miała nadzieję, że tam może go spotkać. Wstała, otworzyła na chwilę drzwi, by wziąć
parę rzeczy, a następnie pobiegła prosto do swojego auta, by pojechać na
komisariat i tam porozmawiać z Natsu.
***
Po
spotkaniu z Gray’em Natsu czuł się trochę pewniej, jednak nadal cień
wątpliwości tkwił w jego sercu. Wiedział, że coś czuje do Lucy, ale nie był
pewien jej uczuć i tego, czy może jej zaufać. Wciąż tylko oddali się od siebie,
zamiast być coraz bliżej, aż dotarli do takiego momentu, w którym żadne nie
mogło się zdobyć na odwagę i wyznać prawdę drugiemu. Dragneel był tego w pełni
świadom, jednak on bał się postawić ten pierwszy krok na przód, a szczególnie w
takim momencie, gdy tak wiele się dzieje.
- Jestem tchórzem – pomyślał o samym sobie. – Powinienem do niej pójść i wszystko jej wyznać, a nie bawić się w
kotka i myszkę…
- Natsu. – Z rozmyślań wyrwała go
Lisanna, która zdecydowała się uczestniczyć w sprawie i zeznawać przeciwko jej
rodzeństwu. – Dziękuję, że chcesz pójść ze mną wieczorem na kolację… To wiele
dla mnie znaczy, po tym… - przełknęła głośno ślinę. - …, co się zdarzyło.
- Nie ma sprawy. Wiem, że musisz
w tej chwili bardzo cierpieć, więc jeśli mogę pomóc to, to zrobię.
- Dziękuję. – Poszła w stronę
pokoju przesłuchań, w którym czekali już na nią agenci FBI.
Natsu
powrócił do swoich spraw, czyli do głupiej papierkowej roboty, którą na niego
zwalali wszyscy. Nie miał zbyt dużego wyboru, musiał wykonać zadanie, gdyż
ogromna ilość osób poszła na urlopy z różnych powodów.
Przeglądając
dokumenty, zapiski z wydarzeń z poprzedniego dnia natrafił na bardzo dziwną
rzecz, a mianowicie tajemniczą wiadomość od J. do L., która miała pójść do
miejsca, które nienawidzi.
- J jak Jude, L jak Lucy, a
miejsce … jej dawny dom – zaczął się na głos zastanawiać. – Czyżby o to chodziło? Lucy się nie zgodziła
i przez to jej ojciec kazał zamordować tych ludzi? - nie chciał wierzyć w taką wersję wydarzeń,
ale wszystko na to wskazywało.
- Przepraszam? – usłyszawszy ten
głos, Natsu od razu się poruszył. Obrócił lekko głowę, by spojrzeć na
dziewczynę, która do niego mówiła.
- Lucy… - szepnął cicho. Jego
lewa ręka zaczęła drżeć. Z jednej strony bał się faktów, ale z drugiej cieszył
się, że przyszła do niego. – Co cię tu sprowadza? Jestem zajęty, mam dużo
pracy, więc nie mam zbyt wiele czasu. – Już po chwili przeklinał samego siebie
za wypowiedzenie na głos tych słów.
- To… przepraszam. – Czuła się
zakłopotana, nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć. – I co teraz mam zrobić? – zapytała samą siebie. – To może…
porozmawiamy wieczorem? – zaproponowała grzecznie, zakładając włosy za ucho.
- Ja dzisiaj nie mogę. – Przecież
obiecał Lisannie, to ona potrzebowała większej pomocy, a przynajmniej tak
myślał. – Może jutro?
- Akurat to była sprawa na dziś,
więc jak masz coś ważnego do … załatwienia… - głośno przełknęła ślinę, cały
czas starając się zdusić w sobie łzy. – A czym jesteś dzisiaj tak zajęty? –
Starała się pokazać sztuczny uśmiech na twarzy.
- Idę z Lisanną – odpowiedział
jej szczerze. Nie chciał kłamać, gdyż i tak dowiedziałaby się o tym, od kogoś
innego. – Może jej to wcale nie obchodzi?
- To w takim razie życzę miłej
zabawy. – Obróciła się na pięcie, a następnie wyszła z komisariatu. Nie
potrafiła wytrzymać tego bólu. Już po przekroczeniu progu złapała się za
brzuch, a następnie głośno zaczęła płakać. – Ja chyba nie mogę być szczęśliwa.
Nie
wróciła do samochodu. Skręciła w pierwszą alejkę, którą nawet niezbyt dobrze
znała. Nie wiedziała, gdzie się kieruje. Chciała po prostu iść przed siebie,
próbując zostawić wszystkie smutki i cierpienia za sobą.
***
Lisanna
siedziała na krześle w pokoju przesłuchań razem z dwójką agentów FBI, którzy
czekali aż dziewczyna zacznie odpowiadać na jej pytania. Dlaczego tego nie
robiła? Gdyż za każdym razem mówiła jedno zdanie „Nie wiedziałam”. Była to
prosta wymówka, by nie pogrążać swojego rodzeństwa. Podjęła decyzję, by składać
zeznania, jednak wciąż w sercu nie chciała być przeciw swojej rodzinie.
- Czy ty wiesz, że twojemu bratu
grozi dożywocie? – zapytał w końcu Lyon Vastia, licząc na inną odpowiedź.
- Nawet nie wiedziałam, że był
zamieszany w coś takiego – odpowiedziała mu szybko, nawet dokładnie się nie
zastanawiając.
- Dobrze… To teraz puścimy ci
fragment przesłuchania twojego brata. – Agent wziął do ręki odtwarzacz, położył
go na stół i włączył, by Lisanna mogła usłyszeć wypowiedzi Elfmana.
- Dlaczego, razem z
TYMI ludźmi, włamałeś się do banku i zabiłeś wszystkich zakładników? – to pytanie zadał Lyon.
- Wy nic nie
rozumiecie!!! – Lisanna od razu rozpoznała głos swojego brata.
- To nam wytłumacz – poprosił
grzecznie agent
- Gdybym tego nie
zrobił zniszczyłbym swoją rodzinę. Oni mi kazali! Oni by ją zabili! Już raz
myślałem, że ona nie żyje, więc nie chciałem przechodzić przez to drugi raz.
ONA JEST NIEWINNA!!! To była nasza decyzja. Moja i Mirajene! My robiliśmy
wszystko, co nam kazał. Nawet JEJ udostępniliśmy dokumenty! WSZYSTKO, a teraz?
Moja ukochana siostrzyczka nie żyje, a druga uważa mnie za potwora, którym
zresztą jestem… Ja naprawdę chciałem mieć normalne życie…
Lyon wyłączył odtwarzacz,
a następnie spojrzał surowym wzrokiem na Lisannę. Nic nie mówiła. Siedziała w
ciszy, wbijając wzrok w blat stołu.
- Jak się do tego odniesiesz?! –
zapytał w końcu Toby.
- Nie muszę odpowiadać na to
pytanie! – syknęła ostro. Nie wiedzieli, co ma oznaczać takie zachowanie.
Jednak byli pewni jednego… ona coś przed nimi ukrywa.
- Z twoich akt wynika. – Lyon
wyłożył na środek grubą teczkę, zapełnioną różnymi papierami, na widok której
Lisanna zaczęła się cała trząść. – Kilka lat temu zaginęłaś bez śladu na całe
dwa lata… co się wtedy z tobą działo?
- ZAMKNIJCIE SIĘ!!! – wrzasnęła
głośno, wstając gwałtowanie i wywalając krzesło do tyłu. – Wy nic nie wiecie!
Starałam się pomóc, ale jak jestem tak traktowana, to wolę wyjść i zostawić
sprawę taką jaką jest!
Nie
czekała na odpowiedź agentów FBI. Po prostu wzięła swój płaszcz i wyszła z
hukiem, omijając po drodze wszystkich napotkanych ludzi. Lyon i Toby siedzieli
w osłupieniu, wciąż nie mogąc zrozumieć „Co tak naprawdę się tu wydarzyło?”.
Wiedzieli, że dziewczyna nosi w sobie jakąś starą ranę, ale po raz pierwszy
zdarzyło im się spotkać z taką reakcją.
- Co teraz robimy? – zapytał w
końcu Toby, który zaczął się robić trochę niecierpliwy.
- Ja musze się z kimś spotkać. –
Lyon wstał i wyszedł z pokoju przesłuchań.
- To dlatego chciał tutaj
przesłuchiwać dziewczynę. – Wreszcie
dotarło to do chłopaka.
Lyon
nie śpieszył się zbytnio, gdyż wiedział, że po tak lipnej rozmowie, nie ma co
liczyć na jakiekolwiek ślady czy dowody. Chociaż w tej chwili dla niego Lisanna
nie miała zbyt dużego znaczenia. Chciał po prostu spotkać się z osobą, którą
nie widział wiele długich lat.
- Natsu! – odezwał się do
różowowłosego chłopaka, który zaspany siedział nad stertą papierów, które
musiał pouzupełniać.
- Co tam? – ziewnął szeroko – A
co wy zrobiliście Lisannie?
- Szczerze … to tylko
zapytaliśmy, a odpowiadać chętna nie była – odpowiedział mu szczerze Lyon. – A
i mam prośbę! Mógłbyś mi dać numer do Gray'a?
- Po co ci? – Natsu z lekka był
zdziwiony, słysząc prośbę swojego znajomego.
- Po prostu potrzebuję! Daj!
- Daj, daj, daj … jesteś coś mi
winien. – Uśmiechnął się złowieszczo, biorąc do ręki kartkę, na której zapisał
numer do Fullbuster. – Możliwe, że jest teraz ze swoją dziewczyną, a może już
na-rze-czo-ną.
- He? – Lyon ze zdziwienia
zamilkł. – No dobra…Najwyżej przerwę im … „COŚ”. Cześć! – Natsu odmachnął mu,
gdy ten powoli zaczął wychodzić z Komisariatu Fairy Tail.
Lyon
wyszedł na parking, wyjął z kieszeni telefon i zadzwonił pod numer, który podał
mu Natsu. Odczekał parę sygnałów, po których odebrał mężczyzna.
- Słucham? – zapytała osoba po drugiej stronie telefonu.
- Czy rozmawiam z Gray’em
Fullbusterem? – po kilku sekundach, Vastia zdecydował się zadać to pytanie.
- Tak, a co?
- Czy możemy się spotkać, mam do
pana ważną sprawę? – wymyślił strategię, że póki co nie powie swojemu dawnemu
przyjacielowi prawdy.
- Jeśli to bardzo ważna sprawa, to mogę poświęcić te parę minut, ale
muszę mieć pewność, że to nie jakieś pierdoły! – syknął ostro.
- Chodzi mi o pańską przeszłość.
- Będę czekał w parku miejskim. - Takiej odpowiedzi Lyon się nie
spodziewał.
***
Gray
siedział na ławce w parku, czekając aż tajemnicza osoba, która zadzwoniła o
niego w południe. Nie wiedział, kto to jest, ale skoro wiedziała coś o jego
przeszłości, to na zaś wolał się upewnić, że wszystko w porządku.
- Przepraszam za spóźnienie –
usłyszawszy nad sobą głos, spojrzał w górę i ujrzał białowłosego mężczyzna.
- Zaraz… - jego źrenice
powiększyły się – LYON!!! – wrzasnął, równocześnie wstając z siedziska. – To
naprawdę ty!
- Albo się tak nie zmieniłem, że
mnie poznałeś, albo jest ku temu jakiś inny powód – odpowiedział mu złośliwie
chłopak.
- Ale zaraz… Dlaczego tu jesteś?
– trochę nie mógł uwierzyć w to, że nagle odnalazł się jego przyjaciel sprzed
lat.
- Wiesz co … - usiadł na ławce, a
po chwili uczynił to samo Gray – Mi też wydaje się to dziwne, bo mój szef Dareg
Frozen …
- A! – krzyknął nagle Fullbuster.
– Myślałem już, że chodzi o kuzyna Lucy, ale on nie ma „n” na końcu.
- To o niego chodzi i ma „n” na
końcu. – Oboje byli zdziwieni informacjami, które od siebie uzyskali.
- Dziwne… Przecież Lucy ani baza
danych nie mogła się pomylić, więc o co chodzi… - Gray próbował jakoś to
wyjaśnić, ale nie mógł odnaleźć jakiegokolwiek rozwiązania. – Może coś zmienił
w nazwisku na potrzeby pracy … Zaraz! On jest agentem FBI i twoim szefem?
- No właśnie daj mi dokończyć! –
wrzasnął na niego Lyon. – Najpierw dostałem od niego wytyczne by opowiedzieć
nowej … tej… Levy! – przypomniał sobie jej imię. – O naszym dzieciństwie i o
pewnym projekcie z naszej pracy. Trochę to było dziwne, ale dzięki temu
dowiedziałem się, że pracujesz w Fairy Tail. Jednak na początku nie mogłem do
ciebie pójść, dopiero teraz, gdy wyszła ta sprawa z bankiem, mnie do niej
przypisali. I nawet powiedział, że nie muszę przed tobą nic ukrywać, no… prawie
nic.
- Dziwne… - stwierdził Gray. –
Wiedziałem, że ten kuzynek Lucy to dziwak, ale coś takiego?
Paralalala.
Nagle
oboje usłyszeli dźwięk dzwonka. Lyon wstał, wyjął z kieszeni telefon i odebrał.
- Słucham? – powiedział do
słuchawki. Na chwilę zamilkł, słuchając, co druga osoba ma do powiedzenia. –
Rozumiem, już jadę.
- Coś się stało?
- Praca… niestety. Muszę jechać i
przesłuchać pozostałych członków tego czegoś, bo podobno coś odkryli Nie wiem,
o co chodzi, ale muszę jechać – wytłumaczył przyjacielowi. – Dzięki za spotkanie
i gratuluję… narzeczonej.
- No sam jestem zdziwiony, a i
także dziękuję, że przyjechałeś. Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze spotkamy
pogadamy – zaproponował Fullbuster.
- Czemu nie?
Oboje
z uśmiechem na twarzy odeszli z miejsca spotkania. Czuli wreszcie spełnienie.
Czekali na tę chwilę wiele lat i gdy wreszcie ona nastąpiła poczuli, że pewien
rozdział w ich życiu został zamknięty i mogę pójść dalej, przed siebie.
Natsu ty debilu!!!!! No jak tam można Lucynke spławiać?! No jak?! Coraz bardziej mam dość Lisanny... Wpieprza się gdzie jej nie chcą... Rozdział mi się podoba, ale ja chce już się wszystkiego dowiedzieć ;( Czemu musisz wprowadzać takie napięcie? Czemu? Dobra... zostawiam wenę i lece czytać NŻ
OdpowiedzUsuńNo rozdział po prosu boski
OdpowiedzUsuńKij, że Natsu spławił Lucynkę. Miał powód, dobry z niego chłop, to nawet przylepy w potrzebnie nie opuści... Ale Lucy... Tak ważne rzeczy miała mu do powiedzenia, to nie powinno dłużej czekać! Powinna mu mimo wszystko powiedzieć, chrzanić jego brak czasu :D No ale, bidulka, pękło jej serducho gdy usłyszała o Lisannie... a dopiero co sobie uświadomiła że coś czuje do Natsiastego :|
OdpowiedzUsuńW ogóle klimatycznie opisałaś odczucia Lucy. I jeszcze ten telefon od Erzy... Bosko :D Fajnie też połączyłaś bieg wydarzeń, z bankiem, rozmową Lucy z Judym, samobójstwo Richarda z balkonu Erzy... Kurde, na serio rozkręciłaś tą akcję. Ostatnie rozdziały czytam tak przejęta, jakbym oglądała film akcji :D
Nie wiem co ta Lisanna ukrywa... tzn wiadomo, nie chcę pogrążyć rodzeństwa, ale jej zachowanie... No wkurza mnie xD
Rozmowa Graya i Lyona na koniec była świetnym zakończeniem tego rozdziału. Trochę wyjaśniłaś tego i owego, ale miało to jakiś przyjemny akcent. Szczególnie ostatnie zdanie ^.^
No nic, przepraszam, że tak długo nadrabiałam twoje rozdziały, pokornie prosząc o wybaczenie :D Ale warto było zaczekać z czytaniem do dzisiaj, bo gdybym zakończyła na poprzednim rozdziale, chyba bym zeżarła paznokcie z niecierpliwości xD Choć oczywiście jestem nadal ciekawa, jak poprowadzisz dalszą akcję, ale skończyłaś w takim momencie, że JAKOŚ przeboleję do następnego piątku :P A za PACa zabiorę się, jakoś w najbliższy poniedziałek, jak wreszcie skończę pisać rozdział u siebie ;*
Dałaś mi niezłą dawkę adrenaliny i ogrom przyjemności tymi rozdziałami! Dziękuje, i lecą propsy dla ciebie za świetną robotę :D
Nawet nie próbuj prosić o wybaczenie! Ja wiem, że ty przeczytasz, że skomentujesz! Wiem, że masz swojego bloga, swoje życie, zawsze dodajesz mi otuchy (albo wytykasz błędy, ale to też potrzebne :) ). Bardzo mnie podbudowałaś tą serią komentarzy, bo jak już ci kiedyś mówiłam, ja się boję twoich komentarzy i może dlatego czasami jestem zła, że nie komentujesz, bo się boję. TAK, boję się. Jestem bardzo dobrą pisarką i twoje zdanie ma dla mnie bardzo duże znaczenie, więc dziękuję ci bardzo za wszelkie komentarze, mogę odetchnąć z ulgą, dziękuję i oczywiście oczekuję twojego rozdziału. Życzę weny, bo może nie wiesz, ale patrzę na twoje % przynajmniej 2 razy dziennie :)
UsuńRozdział jest genialny...
OdpowiedzUsuńSzkoda że Natsu musiał spławić Lucy i całkowicie ją zdołować, lecz niestety musiał, już obiecał Lisannie, a odwołać nie mógł, tym bardziej co stało się jej rodzeństwu. Teraz pewnie jeszcze bardziej się od siebie oddalą... a co będzie jeśli Natsu zauważy że skradzioną mu klucze oraz że to Lucy zrobiła? wtedy już całkowicie się oddalą od siebie.
Mam nadzieję że Natsu po tej randce z Lisanną, oleje ją, bo wkurza mnie coraz bardziej i zaczyna dziwnie się zachowywać. Końcówka była świetna, rozmowa dawnych przyjaciół.
Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next.
No nie!!! A już było tak blisko T_T Kiedy będą ze sobą??? Może w następnym? Na pewno! Muszą!
OdpowiedzUsuńRozdział genialny. Bardzo przyjemnie mi się go czytało. :D
Czekam na następny i przesyłam wenę.
Nie chcę Cię dołować ale niestety mnie rozdział się nie spodobał :( Trochę taki zapychający fabułę. Nic nie wniósł nowego a wydłuża starsze wątki. Mam nadzieję że next będzie lepszy, Pozdrawiam :P
OdpowiedzUsuńNiestety muszę cię też zdołować. Jeśli ktoś uważnie czytał to wie, że bardzo dużo wniósł ten rozdział, wcale nie był zapychaczem, bo pierwotnie to był romans i on jest potrzebny. Sam początek był przemyśleniami Lucy, która jest główną bohaterką. Ta część wniosła to, że Lucy posiadła ostatni klucz + postanowiła się zwierzyć Natsu
UsuńKolejna część wniosła to, że Natsu podejrzewa, że sprawa banku dotyczy Lucy i Jude'a.
Dalej ... pomimo tego, że Lisanna chciała zeznawać, zmieniła zdanie + przeraziła się, gdy usłyszała, że chcą się dowiedzieć, co się z nią działo przez dwa lata, oraz to, że Elfman chciał JĄ chronić.
Ostatnia część była najważniejsza. Tajemnicze "n" w nazwisku kuzyna Lucy, to, że on wszystko zaplanował i tym samym odpowiedziałam na parę pytań, które wcześniej pojawiły się u czytelników, oraz zakończyłam wątek spotkania Graya i Lyona :)
Mam nadzieję, że wyjaśniłam. To prawda, ten rozdział nie wnosił aż TYLE jak ostatnie, ale to tzw cisza przed burzą. No i w takim wypadku może ci się nie spodobać kolejny rozdział, bo tak jak mówiłam, to nie jest tylko kryminał to jest też romans, więc niektóre sceny są potrzebne i tyle :)
Mam wrażenie że zostałam trochę zaatakowana w tym komentarzu ale trudno.
UsuńRzeczywiście jedyna akcja jaka się rozkręciła to klucze. Czytam Twoje rozdziały uważnie ale najwyraźniej inaczej je odbieram niż Ty ( jesteś ich autorką) Tajemnica Lissany też nie występuje pierwszy raz. Po prostu wyraziłam swoją opinię że akcje według mnie za długo się ciągną i "męczą" czytelnika (np. mnie)i można by było je przyśpieszyć nie chodzi mi oczywiście o nadanie wątku i natychmiastowe go rozwiązanie. Doceniam Twoją pracę no ale ten rozdział mnie nie zadowolił :(
To nie był atak tylko wytłumaczyłam :) Jeśli tak to odebrałaś no to przepraszam, ale nic złośliwego czy wrednego nie miałam na myśli :) No jeśli cię ten rozdział nie zadowolił no to trudno, może tak się zdarzyć. Mi nawet jako autorce się podobał (a uwierz mi rzadko to mi się zdarza). Nawet jeśli akcje się ciągną to jak mówiłam, takie coś jest potrzebne i tyle, bez takich scen nie byłoby późniejszej akcji, bo coś nie bierze się z powietrza i troszkę źle chyba wytłumaczyłam, to że coś było wcześniej, to dobrze, ale teraz dałam nowe istotne informacje, które może będą dla ciebie ważne, gdy już zaczną kończyć wątek :)
UsuńNo szlag mnie zaraz strzeli !!! jak tak mozna zrobić mojej Lucynie ! no jak ?! heh... szkoda mi tej dziewczyny :( Natsu wez sie wreszcie ogarnij ! Oczekuje z niecierpliwoscią nastepnego rozdzialu. pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńMyślałam, że będzie Nalu, Nalu i jeszcze raz Nalu, a tu nici z tego, bo wielmożny pan Natsu Dragneel umówił się na randkę z tą żmiją Lisanną! :O No trzymajcie mnie, bo go zaraz zabije!
OdpowiedzUsuńDobrze, że Erza żyje i trochę pomogła Lucy :D
Przesłuchanie Lisanny nie było potrzebne, bo przecież ona ,,nic nie wie" :-/
Gray i Lyon spotkali się po latach, pogadali i z powrotem się rozeszli. Nie było żadnej bójki ani krzyków, a czegoś w tym stylu się spodziewałam, ale nie mam pojęcia dlaczego ;)