Levy pognała
prosto do swojego mieszkania, weszła do środka i zatrzasnęła drzwi.
- Żeby na takiego debila, tak
wydzierać gardło! – powiedziała na głos.
- Kto tak rozdrażnił moją kochaną
córeczkę. – Dziewczyna szybko odwróciła się. Ujrzała siedzącego na fotelu
Zerefa, który z uśmieszkiem na twarzy patrzył na dziewczynę.
- Natsu Dragneel. – Odpowiedziała
mu, idąc w kierunku łazienki. – On nie wie wszystkiego i przez to same z nim
kłopoty. – Przemyła twarz, a następnie ruszyła w stronę kuchni.
- Mam nadzieję, że to nie niszczy
naszych planów? – Zeref podejrzliwie spojrzał na dziewczynę.
- Chyba mu wytłumaczyłam na czym
stoi! – rzekła dumnie Levy.
- Tylko pytanie, czy naprawdę dbałaś
o dobro planu czy też miałaś osobisty interes?
- Ty zawsze wszystko wiesz … Ha!
– zaśmiała się dziewczyna – Chyba głownie chodziło o moje życie i o Lucy. Tak …
To wszystko jest skomplikowane… Nawet bardzo.
- I nic nie będzie proste na tym
świecie. – Wziął do ręki płaszcz i wyszedł z jej mieszkania nawet nie żegnając
się. Jednak Levy odetchnęła z ulgą. Potrafiła udawać, ale to bolało. Upadła na
ziemię, opierając się plecami o kuchenkę. Łzy powoli spływały jej po
policzkach, które powoli zaczęły się robić czerwone.
- Nikt mnie nie rozumie! –
krzyknęła na całe mieszkanie.
***
Następnego
dnia rano miało miejsce tak wiele sytuacji, tak bardzo niezwykłych i
zadziwiających, że wszyscy o nich zapomnieli, gdyż ich po prostu nie
zrozumieli.
Laxus
szedł dumnym krokiem w stronę swojej pracy. Po wolnym dniu, spędzonym w
towarzystwie jego ukochanej Mirajene, czuł się pełny energii i radości [PS.
Ciekawe co robili …?]. Jednak gdy zaczął dochodzić pod komisariat na chwilę
przystanął. Zaczął się zastanawiać, jak ma poinformować wszystkich o tym
wydarzeniu. Niepewnie wszedł do środka, gdy nagle policjanci rzucili się na
niego, jak chmara komarów w letni, upalny dzień.
- Gratulacje! Bądź szczęśliwy! Oj
brawo… - nieustannie przewijały się życzenia, aż w pewnym momencie mężczyzna
zaczął się rozładowywać i jego dysk twardy zaczął się powoli kopcić
- Wystarczy! – w jego obronie
stanęła Lisanna. – Dajcie spokój! Nie widzicie, że on zaczyna wymiękać. Może i
na zewnątrz jest twardy jak skała, ale wewnątrz to delikatny człowiek.
- Tak twardego coś on ma, gdy
widzi twoją siostrę! – nagle odezwał się Gildarts, który wyglądał za gabinetu.
- Szefuniu! Już masz Trojana na
kompie. – Pomachał w jego stronę, a następnie powoli zaczął uciekać do swojej
zacisznej kanciapy [czyt. Królestwa Laxusa]. Nagle, gdy był już blisko drzwi,
coś zwróciło jego uwagę. Zwolnił trochę tempo i ostrożnie zaczął się zbliżać do
swojej sali informatycznej. – Coś mi nie pasuje… - szepnął cicho, a gdy dotarł
na miejsce, zobaczył, że zamek jest wyłamany. Szybko wszedł do środka, gdzie
ujrzał nieogarniający się nieporządek. Na pierwszy rzut oka już było wiadome,
że ktoś czegoś szukał i Laxus wiedział czym była ta rzecz. – Czyli przeczucia
mnie nie myliły… - szybko zawrócił.
- Coś się stało? – zapytała się
zaniepokojona Mirajene, widząc biegnącego narzeczonego.
- Nic, tylko czegoś zapomniałem z
domu! – powiedział pierwsze, lepsze wytłumaczenie, które przyszło mu na myśl,
gdy rozmawiał z sekretarką. – Zaraz
wracam! – szybko wybiegł z komisariatu, wsiadł do samochodu i pojechał.
Gdy
dotarł na miejsce, wtargnął do swojego domu, a następnie poszedł do piwnicy.
Tam, widząc ogromną skrzynię, otworzył ją. Wyjął z niej kilka teczek w których
były dokumenty, a których nie dał Natsu. Zaczął się rozglądać dookoła, jednak
nie znalazł tego co chciał.
- Cholera! – zaklną, gdy wbiegał
po schodach na górę, po jeden przedmiot. Gdy wrócił do piwnicy, chwycił teczki
z papierami, otworzył je i szybko uchwycił ich treść wzrokiem.- Chyba oddanie
klucza Lucy nie pomoże zbytnio… - chwycił papiery na obu końcach. Chwilę wahał
się, jednak w pewnym momencie zdecydował się i rozdarł dokumenty na pół, a
później jeszcze raz i jeszcze, aż zostały one rozdrobnione na małe kawałeczki. Wyjął
z kieszeni przedmiot, który przyniósł z kuchni. Była to zapalniczka. Położył na
ziemi papiery, chwycił jeden z nich, zapalił i podsunął skrawek papieru pod
ogień. Rzucił go na całą stertę, która po chwili zaczęła się coraz mocniej
palić. Na jego oczach była niszczona praca, za którą Makarov Dreyara, jego
dziadek, poświęcić życie. Nie spuszczał wzroku z palącej się sterty. Chciał
widzieć moment, w którym oprócz popioły nic więcej nie pozostanie z tych
przeklętych pism.
***
Levy
powoli szła w stronę kostnicy, by wziąć jedne ze zwłok i przeprowadzić sekcje.
Jednak nagle natknęła się na kogoś, kto nie powinien się znajdować w takim miejscu.
- Witam panienkę McGarden. –
Rzekł z uśmiechem na twarzy tajemniczy mężczyzna.
- Witam, a … kim pan jest? – nie
mogła skojarzyć czy zna tego człowieka.
- Mam na imię Dareg Froze. Jestem
kuzynem Lucy. – Wtedy Levy zrozumiała, kim jest ten człowiek. – Rozmawiałem już
z przełożonym i dostałem zgodę rozmowę z panienką.
- A o czym chce pan ze mną porozmawiać?
– zapytała niepewnie, zaczynając się rozglądać dookoła, czy znajdzie kogoś, by
doczepić się do niego i znaleźć wymówkę. Jednak nikogo takiego nie widziała. –
Może usiądziemy w kawiarence? – zaproponowała grzecznie.
- Bardzo chętnie. – Odpowiedział
Dareg, a następnie udali się w miejsce, gdzie pracowała normalna osoba. Usiedli
do stolika i zamówili po kawie i ciastku.
- Tak, więc ponowię pytanie. Jaką
pan ma do mnie sprawę? – uśmiechnęła się ironicznie.
- Chodzi o Lucy i o Natsu. – Gdy
Levy usłyszała to, głęboko się zdziwiła.
- Co z nimi? – niepewnie
zapytała. Do stolika podeszła kelnerka z gotowym zamówieniem.
- Za daleko idą, może panienka z
nimi porozmawia? – zaproponował Dareg.
- Może, ale najpierw KIM PAN
JEST? –Levy nie dawała za wygraną.
- Przecież mówiłe…
- Ale co więcej? – przerwała mu
niegrzecznie dziewczyna.
- A co tu robi dziewczyna w wieku
Lucy jako patolog? – Levy zdziwiła się, że ktoś po raz pierwszy zadał jej to
pytanie.
- Po prostu wcześniej ukończyłam
studia. – Niepewnie i niewiarygodnie odpowiedziała. Dareg kończył pić kawę.
Nagle po całej sali rozległy się brawa.
- Coś się stało? – Levy starała
się zobaczyć, co tam się dzieje, ale mogła nic dojrzeć.
- A to pewnie Lyon z
Narkotykowego złapał tego dilera, który sprzedawał młodym dzieciakom prochy. –
Wyjaśnił jej Dareg, a następnie odwrócił się w jej stronę, by dokończyć swoją
wypowiedź. – Chciałem ci tylko jedną rzecz zasygnalizować. Tu i tam miałaś
pewne znajomości. – Wstał i wyszedł z kawiarki, wcześniej płacąc za oba
zamówienia. Będąc już przy wyjściu
odwrócił się na chwilę i pomachał w kierunku Levy która niechętnie podniosła
rękę i lekko odmachała mu.
***
Natsu,
gdy tylko nastał ranek zadzwonił do Gildartsa powiedzieć, że trochę się spóźni.
Wsiadł w samochód, a następnie pojechał w kierunku siedziby firmy Heartfilia,
gdy dotarł na miejsce, okazało się, że Darega Froze’a jeszcze nie ma. Usiadł wygodnie
na krześle i zaczął czekać. Po piętnastu minutach rozbawiony kuzyn Lucy wszedł
do budynku.
- Witam! – Natsu nie patyczkował
się, tylko od razu go pochwycił, by przeprowadzić z nim rozmowę. – Możemy? –
zapytał dla innych niezrozumiale, jednak Dareg wiedział o co chodzi. Pokazał
ręką, żeby szedł przed nim. Gdy doszli do gabinetu weszli do środka i usiedli
na fotelach.
- Tak, więc czemu zawdzięczam tę
rozmowę? – Dareg był zadowolony z siebie.
- To ty chciałeś ze mną
porozmawiać. – Natsu wtedy zrozumiał, że dał się wplątać w pułapkę.
- Oczywiście. – Mężczyzna nie
ukrywał tego faktu. – I jak tam ci idzie z Lucy?
- Zgaduję, że w tej chwili
chciałaby mi wydłubać oczy, wyrwać rękę, usmażyć mnie w gorącym oleju, powbijać
gwoździe w głowę i nie wiem jakie jeszcze tortury można wymyślić.
- Coś ty jej powiedział debilu? –
Dareg zapytał wprost.
- Coś bardzo głupiego. Teraz
rozumiem swój … błąd, ale czy da się w tym momencie naprawić? – był świadomy
swojej sytuacji.
- Nie wiem. – Kuzyn Lucy rzekł
szczerze. – Ale na pewno się tego nie dowiesz, jak nie spróbujesz!
- Jakie mądre słowa… -powiedział
z ironią.
- U mnie same mądrości
znajdziesz! – Dareg był pewien swego. –
Co jej powiedziałeś?
- Że co ona … - wziął głęboki
oddech. – Chciałem rozwiązać sprawę śmierci mojego ojca, ale co? Nic nie mogę
zrobić! Giną osoby związane z tą sprawą…
- Kto zginął? – zapytał
niespodziewanie Dareg
- Podawali w wiadomościach, że
Cobra. – Wyjaśnił mu Natsu - Tylko Cobra … Nie było wiadomości, że Stingowi i
Rogue coś się stało …
- Nareszcie zaczynasz myśleć! –
pochwalił go mężczyzna. – I myśl dalej … Dlaczego?
- No łatwiejszy sposób to, to nie
był … - zaczął się rozglądać po pokoju. – Większego rozgłosu chyba nie można
nigdzie znaleźć… chyba, że coś wiedział, ale… - Natsu starał sobie coś
przypomnieć. – Hasło, coś o nim
wiedział… ale to też nie powód… Zgaduję, że ty wiesz? – spojrzał na Darego,
który pogwizdywał sobie w stronę okna.
- Wiem, ale nie powiem. Ja już
jestem za stary na myślenie, w przeciwieństwie do ciebie. – Natsu mógł tylko westchnął. Na chwilę
zamilknął, by pomyśleć. Zaczął się rozglądać po gabinecie szukając wskazówki.
- Czemu go zabili? – cały czas myślał. Spojrzał na półkę z książkami
na której stała pozycja o tytule „Wróć do pana”. – On był zdrajcą. –
Uśmiechnięty kuzyn odwrócił się. – On musi żyć i być zdrajcą, albo …
zamordowali go, bo wykonał swoje zadanie….
- Brawo! – Dareg zaczął klaskać w
dłonie – A jakie było jego zadanie?
- Klucze… O cholera, co ja
zrobiłem … - Natsu złapał się za głowę – CHOLERA!!!
- Ludzie uczą się na błędach. Mam
tylko nadzieję, że dobrze je ukryłeś. – Kuzyn Lucy patrzył na Natsu z ogromną
satysfakcją.
- Tak, na szczęście trochę rozumu
mi zostało. – Zaczął ciężko oddychać. – Ale czemu …? No tak przecież minął cały
dzień, ale dalej nikt nie przyszedł, żeby mnie przesłuchać.
- Bo cię tam nie było! – powiedział
przekonywująco Dareg
- Ależ byłem! – nie zgodził się z
nim Natsu.
- Nie było cię tam! – powtórzył
ostro kuzyn Lucy – I niech tak zostanie!
- Telefon? – przypomniał sobie, że przed wejściem do więzienia
strażnicy odebrali jakiś telefon. – On
może być Acnologią? – ta myśl przeraziła Natsu. Wstał i zaczął się kierować
w stronę wyjścia. – To może ja już pójdę i tak zająłem panu zbyt dużo czasu.
- Ależ nic się nie stało, miałem
naprawdę dobrą zabawę! – Dareg uśmiechnął się szeroko. Natsu kiwnął tylko głową
i wyszedł.
- Jeśli to naprawdę Acnologia, to życie Lucy może być zagrożone…
***
W
tym samym czasie, stało się coś, czego nikt nie mógł tak naprawdę się
spodziewać. Pani Rawlison, jak zawsze rano, spacerowała ze swoim ukochanym
pieskiem „panem Jacksonem” w okolicznym lesie, idąc trasą od starej
leśniczówki, przez główną drogę na skrzyżowaniu, a od tego momentu po stary
drewniany most. Powoli zaczęła dochodzić do przystanku, który zawsze robiła
niedaleko ulicy, gdy nagle wyszło przed nią dwóch mężczyzn.
- O co chodzi!? – oburzyła się
mocno kobieta. Wyjęła z torebki okulary i zobaczyła, że ci dwa tajemniczy
mężczyźni to w rzeczywistości policjanci.
- Proszę pani, tu nie wolno iść.
Przez kilkoma minutami zdarzył się tu wypadek samochodowy ze śmiertelnym
skutkiem, dlatego droga jest zamknięta. – Wyjaśnił jej jeden z mężczyzn. –
Proszę zawrócił, albo pójść w przeciwną stronę.
- To oburzające! – krzyknęła
kobieta – Od czternastu lat chodzę tędy regularnie i jakoś nikt nigdy nie
zabronił mi iść moją drogą!
- Zawsze musi być ten pierwszy
raz. – Mężczyzna uśmiechnął się do niej. Kobieta westchnęła głośno i poszła w
przeciwnym kierunku.
- I skąd ja teraz będę wiedziała
ile przeszłam!? – cały czas narzekała pod nosem. Jednak musiała posłusznie
pójść, tak jak jej kazali policjanci. – I co panie Jackson? Co my teraz
zrobimy, niu, niu? – powiedziała pieszczotliwie do małego pieska.
Hau, hau, hau!!! – zaczął szczekać powoli wyrywając się kobiecie.
Trzeba także dodać, że był to rasowy pies myśliwski, pozostały po jej świętej
pamięci mężu.
- Co robisz?! – krzyknęła, jednak
było za późno cokolwiek robić. Pies wyrwał się jej z ręki i pobiegł w jakiś
kierunku. – Panie Jackson!!! – krzyczała
cały czas kobieta. Podwinęła lekko do góry sukienkę i powoli zaczęła pędzić za
psem, który pognał na tyły starej fabryki.
Hau, hau, hau!!! – coraz głośniej o sobie dawał znać.
- Co się dzieje?! – nagle z
przerażenia, serce podskoczyło jej do gardła. Za drzew wyłoniła się postać
trzymająca w ręku łopatę. Gdy ujrzał kobietę, od razu pobiegł w przeciwnym
kierunku. – O BOŻE!!! – złapała się za
serce – A co z pieskiem? – szybko otrząsnęła się i pobiegła na tyły fabryki,
przedzierając się przez krzaki. Gdy lekko wyjrzała, za ścianą zobaczyła pieska,
którego głowa była pochylona. Kobieta odetchnęła z ulgą. – Mój ty panie
Jacksonie, ja ci… - nie dokończyła, gdyż ujrzała, coś czego się nigdy
spodziewała zobaczyć. –
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!! – krzyknęła na
cały las, a następnie zemdlała.
***
Natsu
powoli dotarł na komisariat, spóźniony o prawie godzinę. Gdy stał przed
drzwiami do wejścia, wziął głęboki oddech i wszedł do środka. Na komisariacie,
aż wrzało od rozmów. Chłopak starał się unikać wzroku innych i po cichu siąść
do swojego biurka.
- Natsu! – nagle usłyszał
wołanie. Rozpoznał ten głos. Należał do Gildartsa. Niepewnie poszedł w stronę
jego gabinetu.
- Coś się stało? – zapytał
niepewnie.
- Oczywiście! – krzyknął na cały
pokój. – Erza ma zwolnienie na dwa lata. Najpierw dla poratowania zdrowia, a
potem macierzyński i co? Zostajesz ty, Gray, Gajeel i Juvia i KONIEC!
- A Cana? – zapytał niewinnie
- Na odwyku.
- Mystogan?
- Rządowi zabrali.
- No to problem … - podsumował
chłopak
- I to ci chciałem powiedzieć! – Gildarts
był oburzony całą tą sytuacją – Jak Makarov sobie radził z tym gównem! A
jeszcze przed chwilą otrzymałem zgłoszenie, że za jakąś fabryką cholerny pies
odkrył zwłoki. I co? Zmarli są ważniejsi od żywych? – wyrwał kartkę z notatnika
i zapisał adres na niej. – Jedź tam z Gray’em i Lisanną !
- Ok. – Natsu odetchnął z ulgą.
Odwrócił się i poszedł w kierunku drzwi. Nagle zatrzymał się. – Ale to Mirajene zazwyczaj przyjmuje
zgłoszenia?
- Urlop, szykuje się do ślubu! –
Gildarts był wściekły, więc Natsu szybko opuścił teren zagrożony eksplozją.
- Gray, Lisanna! – zawołał
towarzyszy. – Mamy zlecenie. Jedziemy … - spojrzał na kartkę z adresem. – Gdzieś
…?
***
Lucy
siedziała wygodnie w fotelu słuchając wiadomości, nagle zadzwonił telefon.
Podeszła do niego i podniosła słuchawkę.
- Halo? – zapytała i przez chwilę
nie słyszała odzewu jakieś osoby.
- Witam! – nagle ktoś rozpoczął rozmowę. – Jestem współpracownikiem Natsu Dragneela, prosił panience przekazać, że
jeśli panienka chce przypatrzeć się sprawie, to zaprasza do starej fabryki,
która jest niedaleko drogi, a wokoło jest niej las. Wie panienka, o które
miejsce chodzi?
- Tak, wiem. – Odpowiedziała
dziewczyna, wiedząc co to jest za miejsce, gdyż tam 21 lat temu Igneel znalazł
Natsu.
- Przyjedzie panienka?
- Zobaczę. – Odpowiedziała
niepewnie, a następnie odłożyła słuchawkę. Jednak nie minęła sekunda, a ona
ruszyła w kierunku wyjścia, tylko zmieniając buty i nakładając płaszcz. – Może chce się pogodzić? – pomyślała
pełna nadziei.
Czyje ciało zostało odnalezione?
Ciąg dalszy nastąpi …
PROSZĘ PRZECZYTAJ!!!
Drogi czytelniku
Nawet jeśli blog będzie zakończony proszę cię drogi czytelniku SKOMENTUJ, jak chcesz pójdź na inne moje BLOGI, POLUB moją stronę, albo naciśnij OBSERWACJĘ :)
Rozdział jak zwykle fantastyczny, obfity w treść i przyznam, że rozjaśniło mi się w głowie kilka spraw. Błędów nie widzę, ale dyslektykowi w tej sprawie ufać nie wolno. Życzę ci abyś miała pełnooo~~ weny, żebyś szybko wstawiała nam rozdzialiki, bo ja już się doczekać nie mogę^^
OdpowiedzUsuńGratuluję również wyników z matury
Jaka totalna klęska! Weź się w głowę popukaj... (chyba zajebiste wyniki z matury ci umysł przyćmiły xD)
OdpowiedzUsuńChoć rozdział głównie opierał się na wyjaśnieniach, wszystko jest logiczne i przejrzyste, wszystko zapętla się w rozumną całość, a ponadto to chyba jeden z najlepiej jak dotąd napisanych przez ciebie rozdziałów! Szlifujesz się kochana. Gdybym miała porównać początki z obecnym stanem rzeczy, to odważę się stwierdzić, że z byłaś bryłką węgla, który powoli przeobrażał się w diament. I teraz widać ten błysk szlachetnego kamienia :D (jezu, jakie porównanie :P)
Zaczynając od początku, Zeref siedzący na fotelu i uśmiechający się do rozdrażnionej Levy... bardzo miło mi się to czytało. To było na swój sposób kochane :3 Ciekawa tylko jestem, czy Zeref wyszedł po bułki do piekarni, czy będzie z tego coś więcej :P
Następnie scena z Laxusem... jak ja się uśmiałam xD
"Tak twardego coś on ma, gdy widzi twoją siostrę! " - bez ogródek :DDD No ale potem niezłe rzeczy się działy...Trochę przykro mi się zrobiło, gdy Dreyar musiał pozbyć się czegoś, za co Makarov oddał życie... Ale wiadomo, jeżeli ma to zapewnić bezpieczeństwo, nie ma sensu pozostawać przy bzdurnych sentymentach, i to do takich materialnych, wręcz niebezpiecznych rzeczy. Ważne, że Laxus zna zawartość spalonych dokumentów :)
Odwiedziny Darega u Levy były dla mnie ogromnym zaskoczeniem! Niby odbyli spokojną rozmowę, jednak na końcu słowa mężczyzny brzmiały jak pogróżki. Albo delikatniej mówiąc, ostrzeżenie :P
Przeskok z Daregem i Natsu... świetny! Ta błyskotliwa, dostrzeżona przez przypadek wskazówka, właściwe domysły, które rozświetliły chłopakowi umysł... A Dareg tylko ma radochę z tego, jak inni muszą główkować. Naprawdę, widać że ma z tego niezły ubaw :|
Kolejny genialny fragment, z wkurzającą babą i panem Jacksonem xD Wyszło ci to momentami zabawnie, a momentami przerażająco wręcz. Napięcie rosło z każdym kolejnym słowem w tym rozdziale ;) Doskonale mogłam wyobrazić sobie panią Rawlison, choć przez brak dogłębniejszych opisów moja wyobraźnia miała większe pole do popisu :P
Natsu i Gildarts - wszyscy na urlopie :D To był chyba najzabawniejszy moment w całym rozdziale. Szczególnie, jak Gildarts wyleciał z Mircią xD
No i na koniec Lucy... niby taka mądra, niby taka bystra... A nie przyszło jej na myśl, że Natsu nie chciałby się z nią spotykać w jakiś opuszczonych fabrykach? A gdyby znaleźliby tam jakiś ślad, to zadzwoniłby sam nie przejmując się jej złym nastawieniem do chłopaka i umówił się gdzieś PRZED fabryką?! Poza tym... współpracownik? Nie podając nawet imienia i nazwiska? Przecież Lucyna poznała wszystkich z policji... Wiem doskonale, że musiałaś zaciągnąć ją jakimś cudem do tej fabryki, i oczywiście ten fragment jest rewelacyjny jak poprzednie, ale gdy przeczytałam jak Lucyna już zakłada buty... chwyciłam się za głowę i miałam ochotę krzyknąć "KURNA, DZIEWCZYNO CO TY WYRABIASZ?!" ... No ale Natsu, Gray no i Lisanna też tam jadą, więc na pewno wszystko skończy się dobrze. Choć wyczuwam nie lada jatkę ;> I ... mam przeczucie, że pewna złośliwa niewiasta śmiertelnie oberwie... Ale zapewne się mylę. Być może też nie tylko z tym się mylę xD Lubisz zaskakiwać, więc nie zdziwię się, jak moje przypuszczenia w niektórych względach przy następnym rozdziale/rozdziałach legną w gruzach :P
Kończąc, rozdział bardzo dobry, może znalazłam dwie literówki, ale na nie pierdzielę xD Tym bardziej, że nawet gramatycznie i pod względem ortografii oraz interpunkcji chyba było lepiej niż zazwyczaj. Życzę ci duuużo weny, i komentarzy :3
Nie zgadłaś, nie zgadłaś!!! W niedzielę się już dowiesz. Cieszę się, że mi wyszło. Kamień z serca mi spadł, że podoba się. A to porównanie ... piękne :)
UsuńYasha według mnie pobiła rekord w pisaniu komentarza. To jest najdłuższy jaki kiedykolwiek widziałam. Jeżeli chodzi o rozdział, to bardzo mi się spodobał. Nie mam pojęcia czyje ciało zostało znalezione. Logika to nie moja działka. Czekam na kolejny rozdział. :D
OdpowiedzUsuńPrzesyłam wenę i pozdrawiam.
Hmm... Rozdzial fantastyczny. Ciekawe jak to dalej rozwiniesz.
OdpowiedzUsuńDuzo wenyyyy!!!
Świetny rozdział wnerw Gildrasa najlepszy.Czekam na następny rozdział weny:D
OdpowiedzUsuńJak zawsze jakaś tajemnica jest na którą trzeba czekać z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńO i ich nagle dopadło z tymi urlopami w tym samym czasie :D A szefunio się denerwuje :)
Rozdział ciekawy. Już nie mogę doczekać się następnego :)
OdpowiedzUsuńLubię Levy zagniewaną, wściekła i poirytowaną, ale płaczącą??? Nie, stanowczo nie!!! Wolę, gdy się denerwuje, krzyczy i rzuca przedmiotami i w ogóle. A tak przy okazji szkoda, że nie miała pod ręką czegoś ciężkiego, gdy „wymieniała poglądy” z Natsu :D. Ale by mu się dostało!!! Małe to to, a potrafi wysoko skakać i głośno krzyczeć :D. No i jeszcze Zerem. Ej, bez jaj, to w końcu jej mieszkanie. Czyżby brał nawyki od Natsu, który włamuje się do Lucy, czy jest może totalnym kontrolerem jak Christian Grey??? Chyba wszystko po trochu :D.
OdpowiedzUsuńHeh, no ja nie wnikam. To ich narzeczeństwo, ich sypialnia i ich przyjemności :D. I ten tekst Gildartsa – hahaha!!! Gildy, ciołku!!!
Gildy: Co jest???
Jak sobie poradziłeś z Trojanem???
Gildy: *Drapie się w tył głowy i robi minę z cyklu „nie wiem, co odpowiedzieć”*
Dobra, nic nie mów. Już wiem, że nie umiesz rozwiązać problemu.
Gildy: A kto tak mówi???
Ja stwierdzam tylko fakt. A ty wracaj do gabinetu. Może zdarzy się cud i wirusem pójdzie w cholerę. Ja wracam do komentowania :D.
Bardzo ciekawi mnie, co zginęło Laxusowi. Ale tego, jak dobrze myślę, nie zdradzisz nam szybko. No nic, poczekam cierpliwie. Może wyjaśnisz za jakiś czas, co było w dokumentach, przez które zginął poprzedni Komisarz. Mogę mieć tylko cichą nadziej :).
A Dareg znowu kręci, ech… Dałby już facet spokój, bo ino mąci i robi ludziom wodę z mózgu. Czyli jak rozumiem dał ostrzeżenie Levy, żeby uprzedziła Natsu i Lucy, że za bardzo się zapędzili w swoich poszukiwaniach, tak??? Hm… I że niby ma to dać efekt??? Znając tą dwójkę, nie sądzę, by posłuchali :D. Dareg, oni nie są tymi, którzy wykonują rozkazy. Oni je wydają i na pewno nie będą się podporządkowywać nikomu, ani słuchać ostrzeżeń osób trzecich. Za bardzo w tym siedzą, żeby teraz odpuścić. A poza tym, ktoś musi rozwiązać zagadkę, żebyśmy my, czytelnicy, poznali prawdę. Także zluzuj szorty, koleś :D.
No i dalej mąci!!! Rany, ten facet to jedna wielka zagadka!!! I szczerze mówiąc ten pomysł z Acnologią nie byłby głupi. Kurcze, Cobra zginął, bo tak mu było pisane. Byłby prościej, gdyby Dareg rzucił nieco światła na tą sprawę. Ale on nie!!! No uparty jak osioł!!! Weź dupę w troki kolo i pomóż kuzynce i jej… chłopakowi (?). Nie wiem, jak go określić :D. Bo to nie jest normalny związek :D. Od początku nie był, ot co :D. W każdym razie myślący Natsu jest fajny ♥♥♥. R lubi takiego Natsusia :D. I jeszcze w roli zimnych drani – ach!!! Dobra, nie gadajmy tutaj o moich upodobaniach ino o sprawie życie i śmierci, dosłownie :D.
Hahaha!!! Starsza pani rozwala system :D. Typowa staruszka, która kocha swojego „maleńkiego” psa i mówi do niego pieszczotliwie – hahaha!!! Uwielbiam takie panie :D. Nie no, poważnie. Wyczuwacie ironie, prawda??? I dobrze, że nie musiałam mówić :D. W każdym razie podejrzewam, że zauważyła zwłoki. Ale czyje??? Hm… Nie będę zgadywać, nie o tej porze. Stawiam na cierpliwość, bo się dowiem za jakiś czas :D. I babuszka nam zemdlała. No pięknie!!! Żeby tylko ducha nie wyzionęła, bo nie będzie klawo. Jest świadkiem, bo widziała człowiek z łopatą. Heh, jak to fajnie brzmi :D. „Cześć! Jaką masz ksywę? – Człowiek z łopatą. – Szacun! Wymiatasz na dzielni!”. No, także tego, nieco się zapędziłam :D.
UsuńGildy, wyluzuj, bo ci żyłka pęknie. *Rozsiadam się wygodnie w fotelu naprzeciw jego biurka i uśmiecham się szeroko*.
Gildy: Jak mam być spokojny, co??? *Marszczy brwi jak to ma w zwyczaju, gdy myśli. Coś mu to nie idzie*.
Ech, weź urlop, wyjedź do SPA, pozwól się masować ładnym paniom, zanurz się w algach, wypiłuj paznokcie, zrób coś z włosami i wypoczywaj.
Gildy: *Uśmiechnął się do swoich marzeń, które ja wypowiedziałam, ale zatrzymał się na ładnych paniach. Pstrykam palcami i znów jest ze mną*. Mówiłaś coś???
Po ładnych paniach??? Sporo.
Gildy: Ale ja nie mogę wyjechać!!! Kto się zajmie organizacją tego wszystkiego??? Jak nie ma kota to myszy harcują!!!
Boś ich nie trzymał od początku krótko. A poza tym, znam kogoś, kto cię zastąpi na czas urlopu.
Gildy: Serio??? *Wyraźnie zależy mu na ładnych masażystkach. Cóż zrobić??? To facet!!!*. Kto to???
Patrzysz na tą osobę. *Rozgląda się po pokoju omijając mnie wzrokiem. W końcu po moim facepalmie, spogląda na mnie i robi zdziwioną minę*. No co się tak gapisz??? Wyrosło mi coś???
Gildy: Mówisz o sobie??? *Gdy kiwam twierdząco głową, chwyta się za brzuch i śmieje w najlepsze*. Żartujesz??? *Ociera kąciku oczu z łez*.
Nie, jestem absolutnie poważna.
Gildy: Że niby spódnica ma sprawować rządy na moim komisariacie???
Ta spódnica może więcej zdziałać od ciebie, dziadku. A tobie się przecież SPA i młode, gibkie masażystki marzyły, prawda???
Gildy: O tak!!! *Ponownie przebywa w sferze marzeń*. Nie, nie, nie!!! *Potrząsa głową na boki*. Nie mogę!!!
Gildy, jesteś szefem. Możesz wszystko.
Gildy: Dobra, przekonałaś mnie. Od dzisiaj przez 2 tygodnie ty rządzisz.
Dobra, ale pensja za cały miesiąc jest moja.
Gildy: CO???
Chcesz wypoczywać, tak???
Gildy: Mhm…
A ja będę pracować. A za pracę należy się zapłata.
Gildy: Ale…
Pamiętaj o tych pięknych masażystkach.
Gildy: Pensja jest twoja!!! A ja wybywam!!! *Przywdziewa na głowę słomkowy kapelusz, w dłoni trzyma walizkę, a na torsie ma hawajską koszulę. Nie wiem nawet, kiedy zdążył się przebrać, ale to nic. Nareszcie wychodzi*. Sayonara!!! *Krzyczy z ręką na klamce. Ja z kolei kładę nogi na stole, uginam ręce w łokciach, krzyżuję palce dłoni i kładę je na karku. Odchylam się w fotelu, przymykam oczy i błogo uśmiecham. Teraz ja sobie trochę porządzę, a co!!!*.
Ta, jasne, Natsu chce. A mi na dłoni wyrósł kaktus. Ktoś po prostu chce, by byli tam obydwaj, ot co!!! Nie wiem, czemu, ale osoba dzwoniąca nie życzy dobrze naszym detektywom, o nie!!!
No i chyba 2 strony wystarczą, co??? Ino nie bij, bo to Tobie się należy lanie jak nie wiem co!!! Jak Ci rozdział nie wyszedł??? No pod względem rozwiązanych zagadek, fakt, nie wyszło, bo żadnej nie wytłumaczyłaś. No dobra, sprawa Cobry, ale to tam takie malutkie światełko w tunelu :D. Ba!!! Dodałaś kolejne, za co na serio powinnam Ci dupsko skopać!!! Dzioucha!!! Do czego Ty nas zmuszasz??? Kurde, lubię kryminały, ale z Tobą bawię się za krótko, by wiedzieć, co Ci w duszy gra. Już nawet J. D. Robb nie jest dla mnie tajemnica, ale Ty takową pozostajesz ;). W każdym razie cieszy mnie fakt, że kolejne 3 rozdziały masz gotowe. Dodasz je wtedy, kiedy uznasz to za słuszne, ot co ;). A że rozdział mi się podobał to wiesz, bo komentarz to taka tyciuśka wersja „Pana Tadeusza” w nowej odsłonie ;D. A teraz dobrej nocki Ci życze, bo R oczka się same zamykają. Do następnego!!!
I nikt nie zgadł, a raczej ... no właśnie, gdyby czytać na bieżąco, to przynajmniej 80% ludzi wiedziałoby do kogo należy ciało, a teraz nikt nie wie... No dobra w następnym rozdziale,w niedzielę, będzie niespodzianka. ;)
UsuńPisałam, że nawet nie będę próbować :D. Poczekam, bo lubię niespodzianki :D.
UsuńHmm.. w moich domysłach człowiek z łopatą to Jellal, który jednak żyje i harcuje pod przykrywką trupa .w. a zwłoki związane z Lucyną :D jak jakoś pamiętam miał on to jako kolejne zadanie?
OdpowiedzUsuńRozdział uper*w* sporo osób się tym razem pojawiło i dobrze ! :D
brawo za mature ! Chcieć to móc, ola rozwala system :D weny i chęci!
DeoDei~
Zaczęłam nie dawno czytać twojego bloga i już wszystko przeczytałam O_o. Krótko mówiąc, ZAJEBISTY jest ten blog. Podoba mi się twój styl pisania i ogólnie to co piszesz :D.Ymm, jako że nie umiem pisać rozmaitych komentarzy to napisze już tylko na koniec :Obyś miała wenę i chęci bo ja tu czekam (Znaczy nie tylko ja) na kolejny rozdział ./ Nowy czytelnik Patrycja :D
OdpowiedzUsuńHej. Świetny rozdział. Te tajemnice.Nie mogę się doczekać. Śle wenę.
OdpowiedzUsuńNati-chan
Hej teraz jade do Kościoła więc po kościele skomentuję :)
OdpowiedzUsuńLOL ale jestem głuuuupia. Miałam skomentować po Kościele, a komentuje około 6 godz po Kościele xDD.. No nic jak narazie idę czytac bo nie skumałam że dałaś 27 rozdział wczoraj xD ale dobrze dobrzeeee te tajemnice się powoli wyjaśniajooooo.xD jestem upośledzona. DObra biorę się za kolejnyyyy
Usuńdobrze, że się zorientowałaś ;)
UsuńCzas napisać komentarz ;-)
OdpowiedzUsuńLaxusa ktoś okradł? O.o Czyżby ten ktoś zabrał jakieś ważne dokumenty?
Okazuje się, że połowa policjantów bierze wolne i Gildarts nie ma komu rozkazywać :D Tylko dlaczego musiał przydzielić akurat Lisanne do Natsu? :-/
Znowu znaleziono jakieś zwłoki... ciekawe czyje? ( wydaje mi się, że jakieś kobiety, bo coś było o tym w poprzednich rozdziałach)
Ten telefon do Lucy to taki troche podejrzany...