sobota, 9 sierpnia 2014

Odcinek 33 - Bolesne spotkanie po latach

                  Następnego dnia rano Natsu poszedł do mieszkania Gray'a, by porozmawiać. Nie wiedział za bardzo, co ma robić. Nie wiedział, czy czyni dobrze. Jednak zapukał i po chwili drzwi mu otworzył granatowowłosy przyjaciel.
- Co tam Natsu?! – zapytał cały uśmiechnięty. Dragneel lekko pochylił głowę, by zajrzeć, czy przypadkiem Juvii nie ma w środku, ale jedyne co zastał, to kartony leżące po środku korytarza.
- Wyprowadzasz się?! – Natsu był zdziwiony całą sytuacją.
- Wejdź! – zaproponował mu Fullbuster. – Po coś konkretnie przyszedłeś? – zapytał się, gdy policjant był już w środku.
- Tak, chcę rady. – Gray odsunął się od niego. – Co to za reakcja?
- Bo to … dziwne? Nigdy mnie nie pytałeś o radę! – zrobił kilka kroków do tyłu.
- Oj, nie wygłupiaj się! Chcę radę odnośnie … kobiet!
- Kobiet?! – zapytał niepewnie Gray
- Tak, to taki gatunek, który uparcie dąży do wymarcia drugiej płci w sposób naturalny i nadzwyczaj bolesny! – wyjaśnił złośliwie chłopak. – Chodzi o Lisannę!
- Słyszałem … - od razu atmosfera zrobiła się ciężka. – Rodzeństwo zdrajcami… Straszne. I jeszcze Mirajene nie żyje. Nie wyobrażam sobie jej bólu.
- Wiem o tym! Dlatego zgodziłem się zabrać ją na kolację, miała być wczoraj, ale wiesz… tyle się wydarzyło. Myślałem, że zmieni zdanie, ale ona postanowiła żyć, tak jak tego chciała siostrzyczka. – Usiadł na krześle.
- I w czym problem? – Gray był zdziwiony zachowaniem przyjaciela. – Jak daje, to bierz!
- Ty naprawdę na serio dajesz mi rady? – na zaś dopytał się Natsu. Fullbuster tylko kiwnął głową. – Nie chcę Lisanny, ona jest taka … - wzruszył ramionami – No sam nie wiem jaka, ale coś sprawia, że chcę o niej po prostu zapomnieć…, ale ona się na mnie uwzięła.
- To, co wolisz Lucy? – bawił się w podchody
- Oczywiście. – Nie był świadomy podpuchy Gray’a, więc dopiero po chwili się zorientował, co powiedział. – Ty idioto!
- Czy ja coś mówiłem? – przewrócił niewinnie oczami. – No, ale serio! Podoba ci się Lucy, ale ugania się za tobą Lisanna, natomiast pierwsza zawodnicza ma ciebie w dalekim poważaniu i najchętniej by się otruła cyjankiem, bądź inną mniej lub bardziej śmiercionośną trucizną, po której odczuwałbyś męki większe niż kobieta podczas rodzenia?
- Musiałeś tak to ujmować?! – takich pomysłów nikt się nie spodziewał. – A skąd wiesz, jak boli podczas porodu?
- Nie wiem, ale podobno facet, by poczuć ten ból, musiałby sobie naciągnąć jaja na głowę.
- Boli – stwierdził od razu Natsu.
- Na pewno – zgodził się z nim Gray
- Ale dlaczego Lucy miałaby mi coś takiego robić? – zajęło mu trochę czasu, zanim przeanalizował dokładnie długą i bogatą w szczegóły wypowiedź Gray’a.
- Ty mi powiedz. – Uśmiechnął się złośliwie. – Chłopie, to widać, że ostatnio masz napięte stosunki z Lucynką.
- Tylko jak z nich się wykaraskać?
- Najlepiej przeproś. – Natsu spiorunował go wzrokiem. – Nic więcej nie mówię! A!- nagle jakby coś sobie przypomniał. – Wiesz, że jesteśmy prawie rodziną!
- Zmieniasz płeć czy co? – zaczął się odsuwać.
- Zboczeniec! To nie to! Po kolei. Juvia to córka Aquarius, która jest obecnie żoną Skorpio, który jest biologicznym ojcem Wendy!
- Czyli to znaczy, że się jej oświadczasz? – zaproponował Natsu.
- Chyba tak! – nagłe stwierdzenie Gray’a całkowicie wyprowadziło z równowagi Dragneela.
- Ciebie zrozumieć. – Podrapał się po głowie. – A te kartony, to do przeprowadzki?
- Tak planuję. Rodzice zniszczyli mi życie, więc chcę mieć własną rodzinę, własne szczęście… Tobie także radzę zabrać się za Lucy, póki jeszcze nie jest za późno. Choć tego nie widzisz… Naprawdę do siebie pasujecie. – Natsu wyszedł z małą nadzieją zakorzenioną w sercu.
- Masz naprawdę denerwującą córkę … Laylo… - pamiętał dzień, w którym spotkał biologiczną matkę dziewczyny.

                  Cała dwójka wylegiwała się w łóżku, z prostego aczkolwiek przyjemnego, powodu. Wolny weekend.  Była to najcudowniejsza chwila, jaką mogli sobie wyobrazić. Jednak nagle usłyszeli pukanie do drzwi. Igneel wstał, jeszcze zaspany, by pójść w samej bieliźnie i otworzyć zamek.
- W takiej … postaci? Nie spodziewałam się ciebie ujrzeć. – Starszy Dragneel o mało nie dostał zawału, widząc kto przed nim stoi.
- Lalalalalalalalaylaaaaaaaaa?! – krzyknął ze zdziwienia.
- Tato, kto to? – z pokoju wyszedł różowowłosy chłopczyk, który przecierał oczka, gdyż dopiero co się obudził.
- Ty musisz być Natsu. – Kobieta ominęła roznegliżowanego mężczyznę i podeszła do dziecka. – Jestem Layla, możesz nazywać mnie ciocią.
- A fajna jesteś? – zapytał nagle Natsu.
- Oczywiście, a wiesz jaką mam fajną córeczkę. Może kiedyś ożenisz się z nią?
- A ładna? – dalej prowadził rozmowę.
- Przepiękna – powiedziała szczerze matka.
- I widzisz tato, szybciej od ciebie znalazłem dziewczynę  – krzyknął radośnie chłopczyk. Igneel szybko do niego podszedł i zamknął mu usta.
- Dzieciak nie wie, co gada. – Próbował się wytłumacz. – Idź i się pobaw. Tatuś porozmawia z ciocią.  – Natsu kiwnął głową i poszedł do drugiego pokoju.

- Może gdybym wtedy został, poznałbym prawdę? – wciąż zastanawiał się nad tym.

***

                  Juvia wyszła właśnie z Wendy na wspólne zakupy.  Dziewczyna chciała z nią spędzać dużo czasu, gdyż, pomimo różnicy wieku, pokochała siostrzyczkę.
- Pójdziemy później na pizzę? – zaproponowała, Wendy kiwnęła głową. – Kocham lody, ale niestety w zimie ich nie ma. Jak będzie lato, to codziennie będziemy chodzić i jeść je. Jakie lubisz?
- Nie pamiętam. – Mała Marvell od razu posmutniała. Juvia wciąż się zapominała w tej sprawie. Nie chciała jej robić przykrości, to samo tak wychodziło. Nagle Loxar poczuła, jak ktoś uderza ją w ramię.
- Przepraszam. – Odpowiedziała kobieta, odwracając się. Ich wzroki się spotkały.
- Mama… - szepnęła z niedowierzaniem Juvia. – Co tu robisz? – ścisnęła mocniej dłoń Wendy. – Mam nadzieję, że nie chcesz jej zabrać?! – Niebieskowłosą postanowiła. Chciała zachować obok siebie dziewczynkę, by nikt więcej nie mógł jej skrzywdzić, a wiedziała, że przy takiej matce, jaką jest Aquarius, to było bardzo prawdopodobne.
- Juvia – powiedziała spokojnym głosem pani Marvell, podchodząc do swojej córki, jednak ta od razu odsunęła się od niej. – Co się stało? Kochanie? – Juvia nie wiedziała, czy udaje, czy mówi to szczerze, jednak w tym momencie, było jej wszystko jedno.
- Zostaw mnie i Wendy! Najlepiej wyjedzcie z tym swoim Skorpio i nie wracajcie! – pierwszy raz udało jej się otwarcie przeciwstawić matce.
- Ale Juvio … Ja…
- ODEJDŹ! – krzyknęła na cały park, budząc zainteresowanie u przechodniów. – Nikt cię tu nie chce. Nie rozumiesz tego?!
- Nie wybaczysz mi?
- NIE! – odpowiedziała stanowczo Loxar, odwracając się na pięcie i idąc razem z Wendy w stronę sklepu.

                  Juvia bała się, jak on przychodził. Zawsze wrzucano ją do drugiego pokoju i zamykano, jednak ona wszystko słyszała. Jęki, stękania, krzyki, skrzypienie łóżka. Wszystko. A czasami nawet rozmowy, które nie były odpowiednie dla dziecka w jej wieku. Tym razem jednak było inaczej. Jej „ojciec ” przyszedł, więc matka od razu pognała, by ją zabrać do sąsiedniego pokoju.
- Ukochany! – rzuciła się szyję Heartfilii.
- Nie mam dużo czasu, przyszedłem dać kasę i muszę iść! – rzucił jej plik banknotów na stół – Opiekuj się dobrze bachorem!
- Kurcze! Trzeba było dać kasę wcześniej, to bym dokonała aborcji. – Wciąż skarżyła się na to kobieta.  Mijały lata, a ona wciąż chciała zmienić przeszłość i pozbyć się dziecka. – Może oddamy ją do domu dziecka? – rzuciłam się na szyję, całując go w usta.
- Nie ma mowy.  Nie chcę odpowiadać za coś takiego! Masz ją wychować! – rozkazał, a następnie wyszedł z mieszkania. Aquarius poszła do pokoju, podeszła do Juvii i uderzyła ją w twarz.
- DLACZEGO SIĘ URODZIŁAŚ?! – jeszcze raz walnęła ją w twarz – ON BY MNIE KOCHAŁ! – kopnęła ją. – NIENAWIDZĘ CIĘ! – jej wzrok był pełen odrazy i brzydzenia. Biła bezbronne dziecko, do momentu, aż ono opadło nieprzytomne na ziemię. 

                  Były już po zakupach i powoli zaczęły wracać do domu Juvii. Jednak ktoś tam stał. Szybko podeszły i okazało się, że tajemniczym osobnikiem jest Gray.
- Cześć – powiedział będąc wyraźnie zadowolony z jakiejś rzeczy.
- Cześć – odpowiedziała mu cicho dziewczyna. – Dlaczego tu przyszedłeś?
- Chcę… chcę z tobą zamieszkać i … razem z tobą opiekować się Wendy. – Wziął kilka głębokich oddechów i czekał, aż dziewczyna da mu odpowiedź.
- Czy to żart? – dopytała się na zaś, jednak Gray odebrał to inaczej.
- No nie, jak nie chcesz… to ja pójdę. – Już zaczął się cofać, jednak nagle poczuł, że Juvia chwyta go od tyłu.
- Zostań z Juvią! – krzyknęła zrozpaczona dziewczyna. – Kocham cię!
- Ja ciebie też, bekso. – Odwrócił się i pocałował ją w usta. Nagle usłyszeli brawa. Odwrócili się i spojrzeli na dziewczynkę, która klaskała w dłonie. – Ciebie też zamierzam pokochać.  – Podszedł do niej i pogłaskał ją po głowie. – Jestem Gray. – Wyciągną ku niej dłoń.
- Wendy.

***
Ta rozmowa, te słowa były tak bolesne, że dopiero teraz jestem w stanie je udostępnić [od autorki: po prostu chciałam trzymać w niepewności.]

                  Szła powoli, co chwile przystawała, by usiąść na ławeczce, albo oprzeć się o drzewo. Przechodni patrzyli na nią, jak na obłąkaną, ale ona nie zaprzeczała. Tak się czuła. Jej ciało jej nie słuchało. Szła, jak zaklęta, do miejsca, którego nienawidziła. Gdy ujrzała zarys swojego dawnego domu, wiedziała, ż tera już nie odwrotu. Z trudem powstrzymywała łzy, które coraz mocniej chciały wydostać się na zewnątrz. Bała się, czuła lęk, lecz wiedziała, że musi to zrobić, podjąć odpowiednią decyzję. Zacisnęła mocno pięści, a następnie ruszyła przed siebie. Dotarła do drzwi wejściowych, nacisnęła za klamkę i weszła do środka. Wewnątrz stało dwóch tęgich mężczyzn, którzy pilnowali drzwi do dawnego gabinetu Jude’a Heartfilii.
- Jestem tu z kimś umówiona – powiedziała do goryli, którzy odsunęli się i ją przepuścili. Weszła do środka, gdzie przy fotelu siedział dumny z siebie człowiek, który był mordercą, gwałcicielem, porywaczem, wyłudzaczem i nie wiadomo jeszcze kim.
- Witaj córeczko – Przywitał się, mając na twarzy szeroki uśmiech.
- Nieźle się trzymasz, jak na truposza… Jude. – Nie mogła na niego patrzeć, nie mogła go słuchać. Gdyby nie zakładnicy, nigdy by tutaj nie przyszła. – Czego ode mnie chcesz?!
- Czemu tak od razu ostro? – udawał oburzenie, co jeszcze bardziej dolało oliwy do ognia. – Pamiętaj mam wciąż kilku zakładników na deser, a i pozdrowienia od Erzy Scarlet.
- CO?!  - uderzyła ze złości, rękoma w biurko. – Ona nie ma z tym nic wspólnego!!! Masz ją puścić!
- Spokojnie… najpierw porozmawiajmy. Kawy? – zaczął lać wrzątek do filiżanki.
- Nie – odpowiedziała ostro Lucy, siadając na fotel. – Jeszcze raz zadam to pytanie. Czego ode mnie chcesz?!
- Dobrze, jak chcesz. Zawsze byłaś bezpośrednia jak matka. – Starała się na niego nie patrzeć. Musiała zachować spokój, a w tamtym momencie nie miała zbyt wielu sytuacji na odprężenie. – Chcę kluczy! – zadrżała. Wiedziała, że nie może kłamać, ale nie może mu też ich bezpośrednio dać.
- Nie mam wszystkich. – Odpowiedziała szczerze. – Jeśli masz jakieś, to wtedy oddam ci resztę.
- A wiesz, gdzie jest reszta? – zapytał podchwytliwie Jude.
- Cholera, czemu ja je ukradłam. – przeklinała swoją głupotę i bezmyślność.  – Niestety nie wiem. Mogę się tylko domyślać. A, co? Potrzebujesz ich? – zadrwiła z niego. – Po co ci władza nad krajem? Przecież nic z tego nie będziesz miał…
- Mądra jesteś. – Przerwał jej. -  Layla nikomu o tym nie powiedziała. To nie władza mi się marzy, a kasa. Wiesz, że na tym świstku jest kod do skarbca, w którym ukryto wszystkie skarby przed wojną?
- Pieniądze – szepnęła cicho dziewczyna.
- Właśnie, o to chodzi. One rządzą światem, a ja je kocham. – Był przynajmniej szczery.  – Przynieś wszystkie klucze, jakie tylko masz.
- A jak się nie zgodzę? – chciała się na zaś dopytać.
- Jeśli się nie zgodzisz, to poleje się krew. A tego nie chcesz. – Nie chciała. – Nie chcę skrzywdzić ani ciebie, ani nikogo innego. Chcę tylko kluczy.
- Dlaczego?! Po co to wszystko?! – nie potrafiła tego zrozumieć. Może po prostu nie chciała, sama nie wiedziała.
- Kiedy zmarł mój ojciec, a ja poprowadziłem rodzinny interes, pomyślałem, że są szkodniki, które mogą mi przeszkodzić.  – Wciąż patrzył w jej stronę, mając ten okrutny uśmieszek na twarzy.
- W takim razie, czemu najgorszego szkodnika, nie wyeliminowałeś? – palcem wskazała na niego. – Czemu jeszcze żyjesz?
- Zabawne Lucy … jesteś taka podobna do matki. Aż za bardzo. – Ostatnie zdanie wypowiedział z nutką goryczy.
- Dlaczego prowadziliście eksperymenty na dzieciach? – takiego pytanie Heartfilia się nie spodziewał.
- Skąd o tym WIESZ?! – zapytał groźnie.
- NIE WAŻNE! – jednak Lucy była nieugięta. – Chcę po prostu wiedzieć, dlaczego twój ojciec robił takie rzeczy?
- Mówisz o swoim dziadku! – skarcił ją mężczyzna, jednak Lucy uśmiechnęła się delikatnie, a następnie wstała i zaczęła okrążać pokój.
- Już wiem, że nie jesteś moim ojcem. Tylko twój brat. – Jude zaczął kiwać głową.
- Zgodziłbym się z tobą, gdyby nie jeden malutki szczególik. – Cicho zaśmiał się. – Mój brat nie żyje od dwudziestu pięciu lat.
- To… niemożliwe… - Lucy zaczęła się zastanawiać, czemu kuzyn ją okłamał. – Ale kuzyn…
- KUZYN?! HAAA!!! – drwił z dziewczyny, która była cała zmieszana i nie wiedziała, co ma z sobą robić. – Nie pamiętam, żeby on kiedykolwiek powiedział coś zgodnego z prawdą. A wiesz dlaczego? – dziewczyna pokręciła głową – Bo jest wiernym sługą Zerefa, jakby to tak można ująć.
- Nie… - nie wierzyła.
- Więc on jest tak samo wielkim draniem, jak ja. Wiesz ilu on zabił ludzi? Może setki?
- NIE WIERZĘ CI!!! – wstała z wielkim hukiem. – To ty jesteś kłamcą. Nic dla ciebie nie znaczyłyśmy. Jesteś okropny, bezlitosny!!! Mówisz, że twój brat nie żyje od tylu lat, ale ty też powinieneś być martwy!!!
- Wiem, że on nie żyje. – Zapewniał dziewczynę.
- SKĄD!?!?!? – nagle zamilkła. Dotarło do niej, skąd on o tym wie. – Zabiłeś go… - szepnęła cicho. Jude nie odpowiedział.  Jednak jego uśmieszek wszystko mówił Heartfilii. – Więc kim jest mój ojciec?!
- A ja wiem? Może ja, może mój ojciec, a może ktoś jeszcze inny, ale raczej stawiam na siebie, bo przecież zaszła w ciążę, po naszych „igraszkach”. – Lucy chwyciła statuetkę, która stałą na biurku i rzuciła nią w mężczyznę. Tamten spokojnie uchylił się, a następnie chwycił dziewczynę za rękę. – Gdybyś nie zaczęła węszyć! Gdybyś tego nie zrobiła, wszystko by było IDEALNE!!! Jesteś moją córką.
- Nie! DNA…
- Jakie DNA?! Mam szpiegów w Fairy Tail, którzy bez problemu podmienią każdą probówkę, zniszczą każdy dowód i nikt ich nie będzie podejrzewał!!! – odepchnął ją rzucając na podłogę. – W każdym miejscu jestem. W każdym czasie możesz mnie zobaczyć. Nie uciekniesz ode mnie Lucy. A teraz idź i przynieś mi klucze!!! Jeśli tego nie zrobisz zabiję wszystkich. Erzę, Gray’a, Lisannę, Natsu, Wendy, Levy, Juvię… wszystkich, a ty będziesz mogła tylko patrzeć i żałować swoich decyzji. Pytałaś „dlaczego”? Bo prawdę pieniędzy! PIENIĘDZY. Cholerny dokument o władzę?! Mój ojciec był za słaby. Ja nie chcę władzy, bo już ją mam. CHCĘ KASY! Pieniądze to władza. Dzięki dokumentowi z X763 roku, zdobędę wszystkie fundusze z państwowego skarbca. Tam są biliony kryształów. Tam jest marzenie! Po co mi jakieś Fiore? Ja zdobędę cały podziemny świat i będę mógł się karmić strachem ludzi. Nikt się nie zbuntuje, nikt nie poskarży, bo każdego wyeliminuję. 
- Ty potworze! – syknęła dziewczyna. 
- Tak jestem potworem i ty pomożesz mi nim zostać do końca! Idź! – Lucy niechętnie wstała i wyszła z gabinetu. Jude uśmiechnął się, wyjął telefon i zadzwonił. – Wszystko pod kontrolą? – chwila ciszy – Zabij wszystkich! – zaśmiał się cicho. – Uwolnię was. – Usiadł na fotelu. – Tak, obiecuję. – Rozłączył się i wygodnie rozsiadł się na fotelu, będąc dumny ze swoich poczynać. Nagle wszedł do środka jeden z ochroniarzy.
- Dostaliśmy wiadomość, że Hoteye popełnił samobójstwo. – Przekazał wiadomość.
- Idealnie. – Machnął ręką, każąc mu wyjść. Został sam. Splótł palce u rąk i zadowolony z siebie, siedział, będąc pewnym swojego zwycięstwa.

***

- Dostałem wytyczne, by cię zabić. – Poinformował niespodziewanie Erzę, Richard.
- Zabijesz? – zapytała nadal siedząc na kanapie.
- Nie. A ty mnie zabijesz?
- Nie. – Mężczyzna wstał i podszedł do balkonu. Otworzył go i spojrzał na dół. – Wysoko.- Zanim Erza się zorientowała było już za późno. Richard przeskoczył barierkę i poleciał prosto na miejski parking, gdzie zmarł, rozbijając się o brukowe podłoże.

- NIE!!! – krzyknęła dziewczyna podchodząc na balkon. Zauważyła, że wokół zaczęli się gromadzić ludzie. Szybko weszła do swojego mieszkania i posprzątała wszystko, tak by nie wyglądało, że ktoś u niej był. – Dziękuję. – Szepnęła cicho, mając łzy w oczach. 



PROSZĘ PRZECZYTAJ!!! 
Drogi czytelniku


Nawet jeśli blog będzie zakończony proszę cię drogi czytelniku SKOMENTUJ, jak chcesz pójdź na inne moje BLOGI, POLUB moją stronę, albo naciśnij OBSERWACJĘ :)


10 komentarzy:

  1. Akcja się ładnie rozkręciła :> Nie spodziewałam się. Sądziłam że Richard zginie jakoś z rąk Erzy w sensie nadzieje się na nóż czy coś a tu jednak samobójstwo poprzez skok:P
    Co do Lucynki jestem ciekawa czy coś wykombinuje z tymi kluczami a może Natsu ją uratuje w ostatniej chwili aby ich nie oddała !
    Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg. Pozdrawiam :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Napisałam taki dłuuuugi komentarz i podczas publikowania google mi wszystko spieprzyło i usunęło go. Teraz nie chce mi się już tak rozpisywać, więc w skrócie - było wspaniale, podobało mi się, nawet się wzruszyłam i błędów nie wyłapałam czekam na więcej i życzę weny^^
    (Naprawdę przepraszam za taki krótki komentarz)

    OdpowiedzUsuń
  3. No rozdział superowy... czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle idealny ^^ już nie mogę się doczekać następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  5. *-*
    Dobrze że w końcu jest rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Zawsze uważałam, że mój ojciec jest materialistą, ale do Juda jeszcze mu daleko x)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wróciłam z wakacji, więc przeczytałam rozdział i teraz komentuję. Podoba mi się, że w końcu Juvia załatwiła sprawę ze swoją matką i Grayem <3 ślub się szykuje ^^ Ale niepokoi mnie z kolei ta sprawa z porwaniami. Natsu musi powstrzymać Lucy zanim ta dostarczy swojemu ojcu te klucze T_T musi ją też przeprosić i powiedzieć jej w końcu, że ją kocha!
    Czekam na kolejny rozdział i przesyłam wenę ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aż nie wiem co powiedzieć...
    Po prostu mnie zwaliło z nóg. Kochany Gray, okropna Aquarius, porady dla Natsu (ten tekst z jajami przy porodzie mnie rozbroił xD), no i Jude... Się dziad szarpnął, cały skarbiec chcę sobie przywłaszczyć O.o I już wiadomo przynajmniej do czego potrzebne są klucze :3 I czemu jakoś wzmianka o kuzynie Lucy mnie nie zdziwiła? Jakoś nigdy gościowi nie ufałam... xD Mimo to, chyba nie jest taki zły, jak go Jude przedstawił... Ok, został mi ostatni, świeżo wstawiony rozdział, więc zabieram się za czytanie :DDD

    OdpowiedzUsuń
  9. Natsu powinien posłuchać Gray'a i przeprosić Lucy, ale zamiast tego idzie sobie na randkę z Lisanną. x.x
    Gray i Juvia to taka słodka para ;3 Jeszcze Wendy :* Tylko Aquarius była okropna.
    Tak! Podświadomie wiedziałam, że brat Juda nie był ojcem Lucy! To najlepsza wiadomość! A Judemu tylko pieniądze w głowie. I tak myśle, że Lucy nie jest jego córką, bo on jest raczej Acnologią, a nie Zerefem. Levy w końcu pracowała dla Zerefa, więc nic nie jest podmienione ;)

    OdpowiedzUsuń

Byłeś, przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że ktoś coś napisał :)